Czy spółki same zgłaszają się do pośredników z pomysłem upublicznienia, czy to wy sami musicie szukać firm, które mogłyby zadebiutować na GPW?
Jest to proces bardzo niejednorodny. W większości przypadków to jednak domy maklerskie szukają potencjalnych emitentów. Brokerzy prowadzą własne listy rankingowe, szukają spółek, patrząc na ich wielkość, przychody, zyskowność i w ten sposób typują firmy, z którymi mogłyby wejść w bezpośrednie relacje i używając różnych argumentów, przekonać je do debiutu. Trzeba przy tym pamiętać, że giełda dla spółek jest tylko jedną z opcji strategicznych. Oczywiście zdarzają się też sytuacje, kiedy to emitenci sami zgłaszają do domów maklerskich z pomysłem upublicznienia. Z takimi przypadkami mamy często do czynienia wówczas, kiedy właścicielami spółek są profesjonalni inwestorzy, m.in. fundusze private equity. Na pewno jednak istotną częścią dnia pracy bankiera inwestycyjnego jest aktywne myślenie o pozyskaniu nowych klientów. Nazywam to „kulturą łowiecką", czyli przy każdym posiłku trzeba myśleć już o kolejnym polowaniu.
Jakie są największe obawy spółek w związku z procesem IPO i upublicznieniem firmy?
Przede wszystkim upublicznienie to istotna zmiana w życiu każdej spółki. Mówimy bowiem o dopuszczeniu do niej nowych akcjonariuszy, zmianach statutowych, corporate governance, obowiązkach informacyjnych. To są z reguły te elementy, które potencjalni emitenci poważnie biorą pod uwagę. Dlatego ważne jest znalezienie argumentów, które przeważą jednak szalę na korzyść upublicznienia. Wśród nich można wymienić m.in. potencjalne zachowanie kontroli przy pozyskaniu nowego kapitału na atrakcyjnych warunkach. Jeśli ze strategicznego punktu widzenia potencjalny emitent uzna, że pozyskanie kapitału tą drogą jest najlepsze, to cała reszta staje się proceduralną formalnością. Zatrudnienie dobrego banku inwestycyjnego, z dużym doświadczeniem do tego procesu sprawia, że jest on w większości przypadków bezbolesny.