Jeszcze nigdy w historii cena akcji największego na świecie producenta napojów nie przekroczyła bariery 54 USD. Zwyżka kursu ma związek z bardzo dobrymi wynikami, jakie spółka przestawiła za II kwartał. Firma wypracowała przychody na poziomie 10 mld USD i 2,61 mld zysku. W analogicznym okresie rok wcześniej było to odpowiednio 8,9 mld USD i 2,32 mld USD. 

Czytaj także:  Coca-Cola zaczyna sprzedaż alkoholu. Na razie w Japonii 

Na dobre wyniki spółki najbardziej wpływa sprzedaż Coca-Coli, która wzrosła w II kwartale o 4 proc. Warto jednak zauważyć, że spółka reaguje na zmieniające się nawyki żywieniowe ludzi i coraz mocniej rozpycha się w segmencie napojów o niskiej zawartości cukru. Sprzedaż Coca-Coli Zero już siódmy kwartał z rzędu rosła w tempie dwucyfrowym. 25 proc. przychodów jest za to generowana przez inne marki, takie jakie Fanta, Sprite czy Burn.

Inwestorzy mieli obawy, że globalne spowolnienie gospodarcze może odbić się na wynikach spółki. – My również widzieliśmy chmury na horyzoncie. Burza jednak nie nadeszła, więc trzymając się naszego planu i podążając naszą strategią, byliśmy w stanie wypracować lepsze wyniki niż oczekiwaliśmy – mówił w wywiadzie dla CNBC James Quincey, prezes Coca-Coli. Firma spodziewa się 5-proc. wzrostu przychodów w 2019 r., w porównaniu do poprzedniej prognozy, która zakładała wzrost o 4 proc.

Prezes spółki ma ambitny plan, aby Coca-Cola stała się globalnym producentem napojów, nie tylko gazowanych. W tym celu, w zeszłym roku koncern kupił brytyjską sieć kawiarni Costa-Coffe za 5 mld USD. Ruch ten spowodował dywersyfikację potencjalnej bazy klientów dzięki wprowadzeniu nowych produktów. Jednym z najnowszych jest kawa w puszce Costa Coffe Ready-To-Drink, dostępna m.in. w Polsce. Kolejnym, który będzie wchodził na rynek jest napój kawowy z niską zawartością cukru. Zostanie on wprowadzony w przyszłym roku na rynek dziesięciu krajów, w tym również Polski.