Do piątkowej sesji inwestorzy przystępowali po czterech dniach solidnych wzrostów. Dzięki nim w krótkim czasie WIG20 zyskał ponad 4 proc. i przebił nawet poziom 2300 pkt. Z jednej strony były nadzieje, że wzrostowa passa będzie kontynuowana w piątek, jednak z drugiej strony pojawiały się też obawy, że po takiej serii dojdzie do korekty. Ostatecznie zmaterializowały się ten drugi scenariusz.

Od początku dnia na naszym rynku dominowała podaż. Warto jednak dodać, że skala przeceny była stosunkowo niewielka. Byki nie pozwalały przez cały dzień zbytnio odjechać niedźwiedziom. Momentami WIG20 tracił co prawda około 0,5 proc. jednak nie był to powód do paniki. Inwestorzy trzymali nerwy na wodzy, a pomagały im w tym także inne rynki. Niemiecki DAX oraz francuski CAC40 zyskiwały w ciągu dnia około 0,3 proc.

Szansą na to, że i nasz rynek wróci na wzrostową ścieżkę byli Amerykanie. Ci rozpoczęli dzień od solidnych wzrostów. Jak się jednak okazało byki nie wykorzystały tego prezentu. Ostatecznie WIG20 stracił 0,4 proc.

Oczywiście można marudzić, że skoro Europa i Stany Zjednoczone były na plusach, to postawa Warszawy jest rozczarowująca. Trzeba jednak uczciwie oddać, że w zakończonym tygodniu byki i tak wykonały kawał dobrej roboty. Ostatecznie WIG20 w ciągu całego tygodnia zyskał 4,3 proc., co jest jednym z najlepszych wyników na Starym Kontynencie. Dodatkowo cieszyć może fakt, że w końcu pojawiły się na naszym rynku większy ruch. Wystarczy powiedzieć, że w czwartek obroty na cały rynku wyniosły 1,1 mld zł. W piątek tak dobrze już nie było. Obroty osiągnęły poziom 633 mln zł, co też może świadczyć, że chętnych do sprzedawania akcji nie było aż tak wielu.

Martwić może natomiast słabsza postawa średnich i małych firm. mWIG40 w piątek zyskał 0,2 proc. i cały tydzień zakończył wzrostem rzędu prawie 0,6 proc. Wynik ten jest jednak mizerny w zestawieniu z osiągnięciem WIG20. Jeszcze słabiej wypada sWIG80. W piątek spadł o symboliczne 0,01 proc., a i cały tydzień zamknął prawie 1 proc. pod kreską.