Kredyt spłacony w 13 lat

Nadpłaty kredytów czy całkowita spłata przed czasem to powszechna praktyka - wynika z analizy Open Finance.

Aktualizacja: 12.08.2018 12:59 Publikacja: 12.08.2018 12:52

Foto: ROL

- Choć Polacy zadłużają się przeciętnie na 26 lat, to statystyczny dłużnik pozbywa się swojego zobowiązania po połowie tego czasu. Każda złotówka pożyczona na 30 lat w ramach złotowego kredytu mieszkaniowego oznacza konieczność oddania do banku prawie 1,85 złotych. Tym samym jeśli pożyczymy 100 tysięcy, to będziemy musieli oddać 185 tysięcy - wyjaśnia Bartosz Turek, analityk Open Finance. - To i tak niski koszt, ponieważ kredytobiorcy wciąż mogą się cieszyć rekordowo niskimi stopami procentowymi, dzięki którym przeciętne oprocentowanie kredytów mieszkaniowych wynosi (wg NBP) jedynie 4,6 proc. (RRSO) - wyjaśnia.

Gdyby poziom stóp procentowych wzrósł, to i koszt ten okazałby się wyższy. - Wystarczy, aby oprocentowanie 30-letniego kredytu było o 1 pkt proc. wyższe (5,6 proc.), aby w zamian za każdą złotówkę pożyczona na zakup mieszkania, konieczne było oddanie 2,06 zł - mówi Bartosz Turek. - Oprocentowanie wyższe o 2 pkt proc. (6,6 proc.) oznacza, że za każdą pożyczoną złotówkę przyjdzie oddać już prawie 2,30 zł. Trudno się wiec dziwić, że większość kredytów spłacana jest przed czasem. Powodem może być prosta kalkulacja. Jeśli ktoś ma oszczędności, to przeważnie lepiej przeznaczyć je na nadpłatę długu niż założenie lokaty - dodaje.

Odsetki z lokat są przeważnie niższe niż odsetki, które musimy płacić do banku z tytułu kredytu mieszkaniowego. - Spójrzmy na konkretne obliczenia. Mając w kieszeni wolny tysiąc złotych możemy iść do banku otwierając przeciętny roczny depozyt na 1,75 proc. (dane NBP) - tłumaczy ekspert Open Finance. - To w ciągu roku oznacza zysk na poziomie 14,18 zł po opodatkowaniu. W przypadku kredytu hipotecznego przeciętne RRSO wynosi wspomniane wcześniej 4,6 proc.. Nadpłata tysiąca złotych teoretycznie oznacza, że w ciągu roku zaoszczędzimy na odsetkach 46 złotych, czyli trzy razy więcej niż zarobilibyśmy na lokacie. Wyliczenia te zakładają jednak, że nadpłata doprowadzi do skrócenia okresu kredytowania, a nie zmniejszenia wysokości kolejnych rat.

Z drugiej strony, jak podkreśla Bartosz Turek, trzeba mieć świadomość, że spłata kredytu przed czasem nie zawsze oznacza, że komuś udało się uzbierać pieniądze na pozbycie się długu. - Nierzadko zdarza się bowiem, że za wcześniejszą spłatą stoi sprzedaż nieruchomości,, na przykład w celu zamiany małego metrażu na większy - wyjaśnia ekspert. - W takim wypadku część ceny płaconej przez nabywcę nieruchomości trafia do banku w celu przedterminowej spłaty.

Z danych KNF i AMRON - SARFiN wynika, że na koniec 2017 roku do spłacenia wciąż pozostało prawie 90 proc. złotowych kredytów mieszkaniowych zaciągniętych w 2015 roku, ale już z długów zaciąganych w 2010 spłaconych zostało 44 proc. - Dostępne dane sugerują wyraźny trend do przedterminowych spłat zaciąganych kredytów hipotecznych. Gdyby spróbować go ekstrapolować, to okazałoby się, że tylko około 7 proc. osób, które zadłużyły się na przynajmniej 35 lat, nie spłaci swojego długu przed czasem - zauważa Bartosz Turek. - To oznacza, że przeciętny dług spłacony zostanie w ciągu niecałych 13 lat. Wynik niezły biorąc pod uwagę, że obecnie Polacy zadłużają się przeciętnie na 26 lat.

Ekspert podkreśla, że zarówno nadpłaty, jak i przedterminowe spłaty oznaczają wyraźne oszczędności. - Na przykład skrócenie okresu kredytowania z 26 lat o połowę oznacza spadek kosztu obsługi długu o ponad połowę. Za pożyczenie na ten okres 100 tys. złotych trzeba byłoby zapłacić prawie 72 tysiące odsetek i kosztów dodatkowych. Skrócenie okresu kredytowania do 13 lat obniża łączne koszty długu do 33 tysięcy - wyjaśnia. - Korzyść z wcześniejszego pozbycia się długu hipotecznego byłaby większa, gdyby Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała się na podwyżkę stóp procentowych, wpływając tym samym na wzrost kosztu prawie wszystkich złotowych kredytów hipotecznych. W przypadku długów walutowych wysoki kurs helweckiej waluty i niskie oprocentowanie zadłużenia we franku powoduje, że kredyty te wyraźnie rzadziej są spłacane przed czasem. Po pierwsze dlatego, że oprocentowanie kredytów frankowych jest często wyraźnie niższe niż oprocentowanie lokat oferowanych przez rodzime banki. Nie mniej ważny jest fakt, że osoba, która spłacałaby dziś kredyt po kursie wyższym niż kurs zaciągnięcia długu, bezpowrotnie zrealizowałaby stratę na kursie walutowym.

- Choć Polacy zadłużają się przeciętnie na 26 lat, to statystyczny dłużnik pozbywa się swojego zobowiązania po połowie tego czasu. Każda złotówka pożyczona na 30 lat w ramach złotowego kredytu mieszkaniowego oznacza konieczność oddania do banku prawie 1,85 złotych. Tym samym jeśli pożyczymy 100 tysięcy, to będziemy musieli oddać 185 tysięcy - wyjaśnia Bartosz Turek, analityk Open Finance. - To i tak niski koszt, ponieważ kredytobiorcy wciąż mogą się cieszyć rekordowo niskimi stopami procentowymi, dzięki którym przeciętne oprocentowanie kredytów mieszkaniowych wynosi (wg NBP) jedynie 4,6 proc. (RRSO) - wyjaśnia.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu