Film o umieraniu i rodzinnych tajemnicach? Brzmi trochę jak wielokrotnie wykorzystywany schemat, trochę jak emocjonalny szantaż. Ale Piotr J. Lewandowski, mieszkający w Niemczech reżyser polskiego pochodzenia, nie gra cynicznie. Jego debiutancki „Jonathan" został zrealizowany delikatnie i z wyczuciem.
Jonathan mieszka na wsi, ma talent plastyczny, ale nie myśli o studiach w Berlinie. Razem z ojcem i ciotką prowadzi gospodarstwo. Matka zginęła w wypadku samochodowym, gdy był małym dzieckiem. Nie pamięta jej. To w domu jest temat tabu.
Teraz Jonathan musi przeżyć odchodzenie ojca, któremu rak dał już przerzuty do mózgu. Ciotka angażuje do pomocy młodą pielęgniarkę, ale najczulszym opiekunem ojca jest syn. Jednak zostawione bez odpowiedzi stare pytania wracają, gdy w domu zjawia się dawny przyjaciel. Kiedyś był miłością ciotki? Dlaczego więc dzisiaj kobieta nie chce go widzieć?
Pełna sekretów z przeszłości rodzinna zagadka zaczyna się logicznie układać. Ożywają wspomnienia: homoseksualna miłość dwóch mężczyzn, tragedia kobiet. Wychodzi na jaw prawda o śmierci matki Jonathana. Widz co prawda szybko się domyśla, jaki dramat wydarzył się w tej rodzinie, ale ważny staje się sposób opowiadania.