Benedict Cumberbatch w Grze tajemnic

Znakomity Benedict Cumberbatch w opartej na faktach „Grze tajemnic" – pisze Barbara Hollender.

Aktualizacja: 19.02.2015 11:26 Publikacja: 14.01.2015 16:58

Kino preferuje ostatnio historie prawdziwe, a twórcy, szukając materiału, sięgają po biografie. Co ciekawe, niekoniecznie podróżników i awanturników, których życie samo układa się w scenariusz filmowy. Bohaterami stają się ludzie genialni i ogarnięci pasją, ale często egoistyczni, nie dający sobie rady w kontaktach z otoczeniem.

Tak było w przypadku filmów o twórcy Facebooka Marku Zuckerbergu czy Stevie Jobsie, twórcy Apple. Tak jest i w przypadku „Gry tajemnic".

Naukowiec ślęczący nad wzorami matematycznymi, człowiek, który stworzył podstawy nowoczesnej informatyki i konstruował pierwsze systemy komputerowe, autor ważnej dla nauk ścisłych pracy „O liczbach obliczalnych". Na dodatek odludek i gbur, jawnie gardzący tymi, którzy nie dorównują mu inteligencją. Czyli niemal wszystkimi.

Złamany kod Enigmy

Czy to jest temat na film? Okazuje się, że tak. Zwłaszcza że Alan Turing, wykorzystując również doświadczenia polskich kryptologów, zaprojektował urządzenie służące do łamania w czasie II wojny światowej kodu Enigmy.

Scenariusz „Gry tajemnic" na podstawie książki Andrew Hodgesa „Alan Turing Enigma" napisał Graham Moore – 33-letni autor m.in. bestsellerowej powieści „Sherlockista". Tekstem zainteresowane były największe wytwórnie, m.in. Warner Bros i studio braci Weinsteinów, ale produkcja nie ruszyła.

W 2011 roku „Gra tajemnic" znalazła się na szczycie listy najlepszych niezrealizowanych scenariuszy Hollywood, a gdy w końcu wróciła do Moore'a, ten przekazał ją firmie Black Bear Pictures.

I film powstał. Niby skromny. Nawet wybór reżysera jest znaczący. Początkowo producenci szukali wielkiego nazwiska, mówiło się o Ronie Howardzie, który zrobił „Piękny umysł", czy Davidzie Yatesie, twórcy czterech filmów o Harrym Potterze. Skończyło się na Norwegu Mortenie Tyldumie, dla którego „Gra tajemnic" jest pierwszą fabułą nakręconą w języku angielskim. I Tyldum, który rękę ćwiczył w dziesiątkach reklamówek, zdał egzamin. Zapomniał o efektach specjalnych, atrakcyjnych chwytach, teledyskowym montażu. Zrobił film sprawnie i solidnie, bez szaleństwa, za to w pełnej dyscyplinie formalnej. A ta konwencja się sprawdziła.

Skazany za homoseksualizm

„Gra tajemnic" na swój sposób fascynuje. Niby niewiele się tu dzieje, a jednak od ekranu nie można się oderwać. Rok 1951. Do domu profesora Alana Turinga wchodzi policja, żeby go aresztować. Co zrobił? Nic, ale jest homoseksualistą, a to w tamtym czasie (i zresztą również później, aż do roku 1967) było uznawane w Wielkiej Brytanii za przestępstwo. Nieważne, że ten człowiek wpłynął na losy II wojny światowej, uzyskując dostęp do niemieckich, najbardziej tajnych rozkazów wojskowych.

Główna część filmowej opowieści koncentruje się jednak na pracy Turinga w Bletchley, gdzie razem ze skromną ekipą współpracowników próbował zbudować urządzenie do odczytywania tajnych informacji. Element dramatu? W 1941 roku Edward Travis, nowy dyrektor Bletchley, cofa analitykom fundusze na badania i zwalnia Turinga. To wyjątkowy moment, bo za nielubianym facetem staje jednak cały zespół. Solidarnie, z wiarą, że się uda. A przynajmniej że trzeba próbować.

Jest też w filmie opowieść o małżeństwie Turinga z genialną matematyczką Joan Clark. To związek dwojga ludzi zafascynowanych swoim intelektem, bo przecież kobieta od początku podejrzewała, a potem już wiedziała o skłonnościach homoseksualnych męża, naznaczonych zresztą tragedią – śmiercią na gruźlicę jego młodzieńczej miłości.

Kandydat do Oscarów?

Moore i Tyldum zadają pytania o odpowiedzialność naukowca, ale też o najpoważniejsze wybory. Takie jak ten: czy można poświęcić życie kilkudziesięciu osób, żeby zachować możliwość dalszego przejmowania tajnych rozkazów i szybszego zakończenia wojny?

Jest to również gorzka opowieść o nietolerancji i systemie, który nie uznając inności, skazywał homoseksualistów na więzienie lub kastrację hormonalną. O zniszczeniu człowieka, który był cichym wojennym bohaterem.

Brytyjscy krytycy piszą, że „Gra tajemnic" może stać się czarnym koniem Oscarów, tak jak przed kilkoma laty „Jak zostać królem". Benedict Cumberbatch w roli Turinga jest mocnym kandydatem do nominacji, a inni? Przekonamy się w czwartek po południu.

Ten film jest w gruncie rzeczy bardzo europejski: Moore i Tyldum portretują wybitnego człowieka, który przegrywa z systemem. I nie powiewają narodowymi flagami, lecz zadają pytania, na które nie ma łatwych odpowiedzi.

Kino preferuje ostatnio historie prawdziwe, a twórcy, szukając materiału, sięgają po biografie. Co ciekawe, niekoniecznie podróżników i awanturników, których życie samo układa się w scenariusz filmowy. Bohaterami stają się ludzie genialni i ogarnięci pasją, ale często egoistyczni, nie dający sobie rady w kontaktach z otoczeniem.

Tak było w przypadku filmów o twórcy Facebooka Marku Zuckerbergu czy Stevie Jobsie, twórcy Apple. Tak jest i w przypadku „Gry tajemnic".

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
„Back To Black” wybiela mrok życia Amy Winehouse
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Film
Rosja prześladuje jak za Stalina, a Moskwa płonie w „Mistrzu i Małgorzacie”
Film
17. Mastercard OFF CAMERA: Nominacje – Najlepsza Aktorka, Aktor i Mastercard Rising Star
Film
Zbrojmistrzyni w filmie "Rust" skazana na 18 miesięcy więzienia
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Film
„Perfect Days” i "Anselm" w kinach. Wim Wenders uczy nas spokoju