Barbara Hollender: Łatwe wyrzucenie Polańskiego

Amerykańska Akademia Filmowa w dobie #metoo oczyszcza się. Po Harveyu Weinsteinie wyrzuciła ze swoich szeregów Billa Cosby’ego i Romana Polańskiego. W imię nowo sformułowanych zasad etycznych.

Aktualizacja: 04.05.2018 21:52 Publikacja: 04.05.2018 16:18

Barbara Hollender: Łatwe wyrzucenie Polańskiego

Foto: AFP

Akademia boi się opinii publicznej. Kiedy pod koniec lat 20. poprzedniego wieku przez  Los Angeles przeszła fala morderstw, kiedy w fabryce snów zapanowała rozwiązłość, a na ekranie piękności kąpały się półnagie w pianie, purytańska publiczność zaczęła bojkotować Hollywood. I powstał rygorystyczny, absurdalny Kodeks Haysa, który pokutował w kinie amerykańskim do późnych lat 50., a nawet 60.

Teraz sytuacja jest równie poważna. Kobiety przestały milczeć, zaprotestowały przeciwko złemu traktowaniu, wykorzystywaniu, upokarzaniu, ale też przeciwko nierównym gażom i prawom. Wystąpiły w obronie własnej godności.

Z faktami się nie dyskutuje. W 1977 roku Roman Polański, w domu swojego przyjaciela Jacka Nicholsona, uprawiał seks z 13-letnią dziewczyną. To jest czyn karalny. I cokolwiek by się powiedziało o rozwiązłości tamtych czasów czy okolicznościach tamtego zdarzenia – moralnie nie do usprawiedliwienia. W 1978 roku, po wyjściu ze zleconej przez sędziego obserwacji psychiatrycznej, reżyser uciekł z USA do Francji, by nigdy więcej nie przekroczyć amerykańskiej granicy. Uchylił się od odpowiedzialności. Ale czy tylko od tego?

W filmie „Roman Polański: ścigany i pożądany” Marina Zenovich dotarła do blisko 100 osób, które były w tej sprawie świadkami. I udowodniła, że sędzia Ritterband konsultował się, co jest niedozwolone, z prokuratorami i i głośno powtarzał, że „da popalić temu polskiemu skurwysynowi”. A prasa podsycała nastrój skandalu, który świetnie się sprzedawał. Tym bardziej, że purytańska Ameryka nie lubiła Polańskiego. Reżyserowi groziło nawet 50 lat więzienia. Więc uciekł  nie tylko przed wymiarem sprawiedliwości, także przed medialną nagonką i nienawiścią.

Dzisiaj bohaterowie tamtego wydarzenia są innymi ludźmi. Samantha Geimer ma 53 lata, męża, dwoje dzieci. Kilka lat temu wydała książkę „The Girl. The Life Lived in Shadow of Roman Polański” - jak twierdziła, żeby już ostatecznie zakończyć ten temat. Dużo wcześniej pomiędzy prawnikami jej i Polańskiego doszło do ugody: reżyser tytułem zadośćuczynienia wpłacił na konto kobiety niemałą sumę. Geimer wycofała wobec niego zarzuty, a w telewizyjnym talk show powiedziała, że nie ma do niego żalu. Dodała, że Polański popełnił błąd, ale „już za niego odpokutował”.  Dziś też, po obwieszczeniu Akademii Filmowej, broni go. 

Sam Polański od blisko 30 lat jest mężem francuskiej aktorki Emmanuelle Seigner, ojcem dwojga dzieci. Za tamtą sprawę zapłacił plamą na reputacji, której nie da się zmazać. Ale też własną karierą. Twórca „Noża w wodzie”, „Tess” i „Pianisty” jest znaczącym artystą, laureatem Oscara i canneńskiej Złotej Palmy, ale kto wie, jakie miejsce by zajmował, gdyby przez ostatnie 40 lat mógł pracować w Ameryce? Ze swoim temperamentem i profesjonalizmem pasował do Hollywoodu jak mało kto.

A decyzja Akademii, podjęta szybko i wbrew przepisom, bo nie dano Polańskiemu dziesięciu dni na przedstawienie obrony? Trudno ją komentować. Ale problem sięga głębiej. Łatwo jest wyrzucić ze swoich szeregów 84-letniego artystę, mieszkającego na stałe w Paryżu. Trudniej dotknąć własnych sław takich choćby jak Kevin Spacey, reżyser James Toback oskarżony o molestowanie kilkudziesięciu kobiet czy niedawno uhonorowany Oscarem, znakomity zresztą aktor Casey Affleck. Albo tych, którzy znaleźli na liście opublikowanej w „New York Timesie”. I przyjrzeć się sobie: uprawianej przez lata codziennej praktyce zamiatania pod dywan molestowania seksualnego w środowisku filmowym, więcej - cichego przyzwolenia na nie. Trudniej wytłumaczyć, dlaczego aktorki otrzymują kilka razy niższe gaże niż aktorzy tej samej klasy. Albo dlaczego w 90-letniej historii Oscarów tylko raz statuetkę za reżyserię dostała kobieta? Być może „oczyszczanie” przemysłu filmowego trzeba zacząć od szukania odpowiedzi na te pytania.

Akademia boi się opinii publicznej. Kiedy pod koniec lat 20. poprzedniego wieku przez  Los Angeles przeszła fala morderstw, kiedy w fabryce snów zapanowała rozwiązłość, a na ekranie piękności kąpały się półnagie w pianie, purytańska publiczność zaczęła bojkotować Hollywood. I powstał rygorystyczny, absurdalny Kodeks Haysa, który pokutował w kinie amerykańskim do późnych lat 50., a nawet 60.

Teraz sytuacja jest równie poważna. Kobiety przestały milczeć, zaprotestowały przeciwko złemu traktowaniu, wykorzystywaniu, upokarzaniu, ale też przeciwko nierównym gażom i prawom. Wystąpiły w obronie własnej godności.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Rekomendacje filmowe na weekend: Kino oparte na faktach
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Film
„Back To Black” wybiela mrok życia Amy Winehouse
Film
Rosja prześladuje jak za Stalina, a Moskwa płonie w „Mistrzu i Małgorzacie”
Film
17. Mastercard OFF CAMERA: Nominacje – Najlepsza Aktorka, Aktor i Mastercard Rising Star
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Film
Zbrojmistrzyni w filmie "Rust" skazana na 18 miesięcy więzienia