Polityka polega na rozwiązywaniu konfliktów nie za pomocą siły, lecz kompromisu. Często trzeba zwalczać zło przez porozumienie z wrogimi i ideowo obcymi partiami.
Taki właśnie kompromis zawarły we Włoszech antyelitarny Ruch Pięciu Gwiazd komika Beppe Grilla i przedstawiciel superestablishmentu Partia Demokratyczna. Oba te ugrupowania przez ostatnie lata walczyły głównie ze sobą. Jedno było uosobieniem populizmu, a drugie technokracji. Pięć Gwiazd w zeszłym roku stworzyło rząd z ultraprawicową Ligą Matteo Salviniego. Ten zerwał umowę koalicyjną w nadziei na nowe, zwycięskie dla siebie wybory. Prezydent republiki poprosił jednak premiera Giuseppe Contego o szukanie innej koalicji i tak powstał rząd lewicowych populistów z lewicowym establishmentem.
Drugiemu rządowi Contego mało kto wróży długie życie. Partie go tworzące mogą stracić wiarygodność, a Salvini wróci jeszcze silniejszy niż dzisiaj. Mnie się ten pesymizm nie udziela, zwłaszcza po niedawnej wizycie w Lizbonie. Pięć lat temu portugalska Partia Socjalistyczna obaliła rząd prawicowych socjaldemokratów, tworząc przedziwną koalicję sił lewicowych – od dogmatycznych komunistów po partię zielonych i antyestablishmentowy blok pod wodzą znanej aktorki. Jedynym spoiwem była wrogość do cięć w polityce socjalnej narzuconych przez niesławną unijną trojkę.
Tam też mało kto wierzył w sukces nowej koalicji. Przetrwała ona jednak całe pięć lat, a Portugalia jest dziś nazywana gospodarczym tygrysem. Socjalistyczny premier Antonio Costa zdecydowanie prowadzi w sondażach przed październikowymi wyborami. Jego receptą było postawienie na poprawę życia obywateli, a nie tylko na poprawę wskaźników ekonomicznych. Emerytury i płace minimalne podwyższono, podatki obniżono, a plany prywatyzacyjne zawieszono. Fiskalne reguły uelastyczniono po targu z UE, lecz rząd nie rozrzucał pieniędzy z helikoptera.
W Polsce wkrótce też może powstać dylemat trudnej koalicji. Nie wiemy jeszcze, kto będzie kandydatem do mariażu, tym bardziej że walka wszystkich ze wszystkimi się wzmaga, a z nią wzajemne urazy. Warto jednak pamiętać pozytywne doświadczenie Portugalczyków, zanim zaczniemy krzyczeć, że kompromis to zdrada. Warto też pamiętać, iż łagodzenie nierówności to żadne rozdawnictwo.