W symbolicznej scenie otwierającej „Obóz świętych" Jean Raspail pokazuje profesora arystokratę, który z tarasu XVII-wiecznej rodzinnej rezydencji na Lazurowym Wybrzeżu obserwuje statek pełen uchodźców. Chwilę później w jego domu pojawia się mężczyzna. Choć jest białym Francuzem, chce, żeby imigranci zniszczyli dotychczasowy porządek, a na początek próbuje wyrzucić profesora z jego domu. Ten wyciąga strzelbę, zabija napastnika, a potem zjada wykwintną kolację. Ostatnią. Jest jednym z nielicznych, którzy nie uciekli. Inwazja imigrantów z krajów biednego Południa jest żywiołem nie do zatrzymania, wkrótce przejmą kontrolę nad całym światem.

Ten sam gest co bohater Raspaila powtórzył ponad 40 lat później arystokrata z „Serotoniny" Michela Houellebecqa. Tylko że jego ofiarą padł policjant. Prawda, że zaskakująca zmiana? Może wytłumaczy ją anegdota, którą opowiedział mi pewien znajomy. Oto podróżując niedawno po Francji, zatrzymał się w pewnej arystokratycznej rezydencji. Jakież było jego zdumienie, gdy po kilku dniach właściciel poprosił grupę jego przyjaciół, żeby na stałe zameldowali się w pałacu. Jeśli nie będzie miał lokatorów, najlepiej cudzoziemców – wyjaśnił zdumionym gościom – mer albo dokwateruje mu imigrantów z krajów Trzeciego Świata, albo zniszczy podatkowym domiarem.

Przyznają państwo, że podobieństwo sceny z „Obozu świętych" i tej prawdziwej jest zaskakujące? Co prawda w jednym wypadku środki są rewolucyjne, a w drugim administracyjne, ale sens pozostaje ten sam: arystokratyczna ostoja tradycji musi ustąpić nowemu żywiołowi.

Pisarze bywają prorokami. Zmarły kilka dni temu Jean Raspail w „Obozie świętych" w 1973 r. odmalował sceny nawet bliższe tym rzeczywistym, zwłaszcza w sekwencji morskiej inwazji imigrantów na Europę. Ale przecież ani jemu, ani przywołanemu tu Houellebecqowi nie chodzi wcale o uchodźców. Oni są tylko „jakimś rozwiązaniem", by zacytować Kawafisa i jego klasyczne „Czekając na barbarzyńców". W przedmowie do jednego z wydań swojej najsłynniejszej powieści Raspail mówi wprost, że „Zachód traci duszę". Konsul z „Obozu świętych" mówi o „rozczarowaniu" elit własną kulturą, co musi się skończyć upadkiem. Szczerze mówiąc, wiele wskazuje, że i w tej kwestii pisarz miał rację.

Autor jest publicystą, scenarzystą i satyrykiem