Wyraźnie widać, że jego poglądy na sens funkcjonowania Unii uległy w ostatnim okresie dość istotnym zmianom. Jeszcze rok temu na spotkaniu z mieszkańcami Dębicy twierdził, że unijny budżet ma tylko takie znaczenie, że pozwala nam odnawiać trochę więcej chodników, a wpływy, które rząd uzyskał z uszczelnienia VAT, mają wielokrotnie większe znaczenie niż wszystkie fundusze unijne razem wzięte. Najwyraźniej człowiek uczy się przez całe życie.
Problem w tym, że Unia może robić dokładnie tyle, na ile pozwalają jej kraje członkowskie. Wspólne polityki unijne istnieją tylko w tych obszarach, w których kraje członkowskie zgodziły się zrezygnować z własnych działań i przekazać ich realizację na poziom wspólny. Dla odświeżenia pamięci: w ciągu ostatnich lat nasz rząd należał do tych, które najbardziej twardo podkreślały, że listy tych wspólnych obszarów nie wolno rozszerzać.
Odbiciem aktywności, którą ustaliły dla Unii kraje członkowskie, jest skala unijnego budżetu. Stanowi jedynie 1 proc. PKB, bo taką właśnie składkę zgodziły się przekazywać do wspólnego kotła rządy krajów członkowskich. My też płacimy tylko tyle, ale otrzymujemy znacznie więcej, bo około 3 proc. PKB rocznie. Dzieje się tak dlatego, że wydatki budżetowe dzielone są według potrzeb – a my potrzebujemy na rozwój więcej niż kraje bogatsze. Stąd właśnie potężny napływ funduszy strukturalnych, finansujących ponad połowę polskich inwestycji publicznych (a więc nieco więcej niż tylko remonty chodników).
Osobiście cieszę się, że nasz premier popiera teraz pomysł dużego zwiększenia kompetencji Unii. Wiąże się z tym jednak kilka problemów.
Po pierwsze, Komisja Europejska musi otrzymać znacznie większy mandat do działania niż do tej pory. Pomysłem na nowy plan Marshalla jest to, by Komisja na podstawie kapitału dostarczonego przez kraje członkowskie pożyczyła wielokrotnie większą sumę pieniędzy z rynku i stworzyła ogromny fundusz rozwojowy. Ale to oznacza wspólne zadłużanie się – coś, co bardzo nie podoba się Niemcom. Dość trudno ich będzie przekonać krajowi, który właśnie grzmi, że zmusi ich do wypłaty odszkodowań za wojnę.