Dokładnie 20 lat temu minister spraw zagranicznych RP Bronisław Geremek wraz ze swymi odpowiednikami z Czech i Węgier wręczył amerykańskiej sekretarz stanu Madeleine Albright dokumenty przystąpienia do NATO. Ale to tylko oficjalna wersja historii, jak zwykle przemilczająca jej gorzkie sedno. Pani kierująca polityką zagraniczną najpotężniejszego w świecie mocarstwa urodziła się bowiem dwa lata przed wojną w czeskiej rodzinie żydowskiej jako Jana Korbelova i służbie dyplomatycznej ojca zawdzięcza uniknięcie Holokaustu.

Bliżej śmierci był Beniamin Lewertow, syn żydowskiego futrzarza z Warszawy. Nie uniknął getta, z którego wydostał się wraz z matką i starszym bratem dzięki pomocy Polaków, a nazwisko Geremek nosił późniejszy ojczym. Ojca pochłonęły piece Birkenau. Dlatego u podstaw dzisiejszej rocznicy leżą sprawy i losy niezbyt nadające się do odświętnej celebracji; zwłaszcza w dzisiejszej Polsce. Ale tym bardziej nieuniknione dla pamięci.

Zatem może pomyśleć inaczej? Uroczystość odbyła się w niepozornej miejscowości Independence w stanie Missouri w bibliotece im. Trumana. Dlaczego akurat tam? To ważne miejsce, bo właśnie tutaj 50 lat wcześniej zawiązało się NATO jako sojusz wojskowy USA, Kanady i kilku europejskich partnerów. Independence – znaczy „niepodległość". To już lepiej: NATO na straży naszej niepodległości! Jakże miło z takiej okazji pobrzękać nie tyle szabelką, ile kupowanymi właśnie rakietami Patriot.

No i znowu prześlizgujemy się po odświętnej powierzchni, nie wnikając w sedno. Bo część mechaniczną tej rakiety skonstruował nieżyjący już Zdzisław Starostecki, bohater spod Monte Cassino, potem inżynier napędów odrzutowych w Wielkiej Brytanii i USA. Czy pamiętamy o tym? Czy pamiętamy, że gigantyczne kwoty, które wydajemy na wyposażenie wszystkich nasrożonych armii, moglibyśmy przeznaczyć na lepsze życie świata? Ale wszak trzeba bronić niepodległości!

Tak, prawda, ale czy przyczyniamy się choć trochę do tego, by świat nie był miejscem zbrojnej konfrontacji? Czy podejmujemy jakieś realne wysiłki? Nie wiem... Lepiej więc nie psuć rocznicowego nastroju.