Powiadają niektórzy psychologowie, że agresja i potrzeba bitewnego wyładowania jest zakodowana w ludzkiej duszy. Z tego punktu widzenia cała kultura, etyka i prawodawstwo są tylko mniej lub bardziej udolną – a często zawodną – próbą okiełznania bestii tkwiącej w człowieku. Może nie mają racji, ale dlaczego po najstraszniejszej z wojen byliśmy tak spragnieni spokoju? Dlaczego właśnie wtedy na wyniszczonym Zachodzie powstała Unia Europejska, która połączyła śmiertelnie skłóconych wrogów, a dziś bezradnie drepce w miejscu? Dlaczego na jeszcze bardziej wyniszczonym Wschodzie – mimo narzuconego ustroju – z pasją i poświęceniem rzuciliśmy się do odbudowy, czemu tak długo potrafiliśmy być dla siebie nawzajem życzliwi?

Dziś trwa – i oby trwał dalej – najdłuższy w dziejach okres pokoju. Ale czemu od Warszawy po Władywostok i Nowy Jork ulice miast są tak niebezpieczne? Z czego rodzą się strzelaniny i zamachy wywoływane nie zawsze przez wyalienowanych uchodźców, ale też białych młodzieńców? Czy tylko dlatego cieszą się popytem ogrodzone i strzeżone osiedla? Skąd wzięła się u nas moda na podgolone po sarmacku łby, na rockowe ballady o bohaterach minionych wojen i upadłych powstań, na ich historyczne rekonstrukcje? Dlaczego propagandowo jednostronna opowieść o Żołnierzach Wyklętych spotyka się z takim uznaniem, a do klas mundurowych w szkołach jest tak wielu kandydatów?

Mądra władza będzie starała się to rozładować. Durna dostrzeże w tym doraźną korzyść i będzie jak uczeń czarnoksiężnika, którego zniszczą – a nas wszystkich przy okazji – siły przezeń rozpętane, nad którymi z własnej głupoty zapanować nie umie.