Kurier odmówił dostarczenia moich książek z Oksfordu do Wenecji. Osoby podróżujące z północy Włoch poddawane są przez coraz więcej państw kwarantannie, a niektóre już Włochów nie wpuszczają.

Piszę z mego domu pod Florencją, gdzie świat jeszcze nie stanął na głowie. Na sprawach medycznych się nie znam, lecz wirus ma też poważne konsekwencje polityczne. Po pierwsze, Włochy pokazują, że epidemia nie łączy rodaków. Osoby z akcentem lombardzkim czy weneckim są obiektem ataków rasistowskich na południu. Dwa południowe regiony nawet próbowały zakazać wjazdu rodaków z północy. Po drugie, zawsze się znajdą demagodzy gotowi na nieszczęściu zbić polityczny kapitał. We Włoszech dotyczy to nie tylko populistycznego lidera Ligi, lecz także byłego premiera centrolewicy. Po trzecie, epidemia kosztuje, a Włochy siedzą w długach. Walka z wirusem przekształca się szybko w zabójczą walkę o pieniądze. Po czwarte, Unia Europejska robi mało, by pomóc Włochom w walce z epidemią. To woda na młyn antyeuropejskich populistów. Po piąte, media na epidemii robią niezły biznes, często żerując na sensacji, zamiast robić poważne analizy.

Koronawirus świetnie pokazuje zjawisko „glokalizmu”. Wirus jest zjawiskiem globalnym, który nie zna granic. Do Włoch prawdopodobnie przyszedł z Chin, lecz jego epicentrum jest w małym miasteczku w Lombardii. Światowa Organizacja Zdrowia debatuje nad skalą zjawiska, lecz mało w praktyce może zrobić. UE jest wciąż nieobecna. Rząd włoski wydaje drakońskie dekrety, które jednak muszą być wykonane przez poszczególne regiony objęte epidemią. Te zaś nie chcą, by się im Rzym w wewnętrzne sprawy wtrącał, zwłaszcza gdy za sterem rządów w regionie jest odmienna partia niż ta w Rzymie. Małe „czerwone” okręgi objęte kwarantanną są odcięte od świata. To tam dziś istnieją twarde granice strzeżone przez wojsko, a nie na lotniskach w Wenecji czy Mediolanie, które funkcjonują normalnie. Od siły i poświęcenia ludzi zamieszkujących w tych małych „czerwonych” okręgach zależy polityczna i finansowa przyszłość nie tylko Włoch, lecz także całej Europy.

Obecna sytuacja skłania do lektury słynnego dzieła Boccaccia z XIV w. – „Dekamerona”. Opisuje ucieczkę z Florencji przed dżumą grupy dziesięciu młodych osób na moje wzgórza toskańskie. Przekazem „Dekamerona” jest to, że nawet najgorsza epidemia nie zdoła zabić poezji, żartów i marzeń. Boccaccio pokazuje, że w trudnych czasach potrzeba nam inteligencji, wyobraźni i miłości. Największym zagrożeniem jest ludzka głupota.