Jeśli coś takiego w ogóle istnieje – dokonała się jakaś dziejowa sprawiedliwość.
36 lat temu reżim komunistyczny odebrał całym pokoleniom nadzieję na wolność. Kornel Morawiecki, a chyba jeszcze bardziej jego syn, czuł pewnie przez lata zwykłą ludzką gorycz, gdy nie wspominano o jego zasługach, bo wybrał inną drogę niż większość liderów Solidarności i nie wszedł do politycznych elit III RP. Po ludzku było to niesprawiedliwe.
Dlatego dzisiaj, właśnie w imię tej samej sprawiedliwości, gdy premier mówi o bohaterach Solidarności, powinien wymienić Wałęsę, Kuronia, Wujca czy Onyszkiewicza lub innych polityków, z którymi w latach 90. politycznie nie było po drodze Kornelowi Morawieckiemu. Polska jako wspólnota potrzebuje dzisiaj tej sprawiedliwości.
13 grudnia A.D. 2017. Z jednej strony Morawiecki premierem, z drugiej – decyzja KRRiT w sprawie kary dla TVN. Rzuciła się ona cieniem na rocznicę. Wielu bohaterów Solidarności zapewne poczuło gorycz, słuchając oświadczenia rzeczniczki Departamentu Stanu USA. W wigilię smutnej polskiej rocznicy przypomniała ona Polsce o zasadach wolnych mediów. Czym sobie Polska zasłużyła, by ją pokazywać jako kraj, w którym dla mediów jest kara za krytykowanie władzy?
Wielu ludzi, powiedzmy ogólnie – liderów opinii na prawicy – poczuło, że coś jest nie tak z decyzją Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Nie wiedzieli, jak to wyrazić, więc pisali, że „to złe dla PiS”, że „to idiotyczne”. Zachęcali, by TVN odwołał się od decyzji.