Na wielkie rozpoczęcie obchodów stulecia można było wyszukać datę, która dotyczyłaby sprawy, a nie osoby, pokazywałaby, że niepodległość nie jest związana z jednym nazwiskiem, tylko była dziełem wielu pokoleń i środowisk. Szczególnie że bardziej politycznych dat jest niemało, jak chociażby rocznica powstania Rady Regencyjnej w 1917 roku. Skoro już jednak Zgromadzenie Narodowe zebrało się z okazji 150. rocznicy urodzin Piłsudskiego to należało zaprosić jego potomków: wnuczkę, prawnuki i powinowatych, którzy mieszkają w Warszawie, w tym byłego ministra obrony Janusza Onyszkiewicza.

Ale jeśli i to nie wyszło, to może zamiast urodzinowym politycznym tortem, ku radości wszystkich zainteresowanych, uczcić Piłsudskiego, kontynuacją jego myśli w polityce wschodniej? Okazja jest tuż-tuż. Prezydent Duda wybiera się na Ukrainę. Może to już ostatnia szansa, by utrzymać kurs w polityce wschodniej wytyczony przez Piłsudskiego, ale w jakichś formach uznawany przecież przez Jerzego Giedroycia, Jana Pawła II i Lecha Kaczyńskiego, mocno wspierany przez wielkich Polaków XX wieku z Brzezińskim i Jeziorańskim na czele (świadomie wymieniam tylko tych, którzy już odeszli). Stosunki polsko-ukraińskie nie wytrzymają już długo trybu „od kryzysu do kryzysu”. Albo prawdziwy realizm, czyli koncentracja na celu, albo polityka emocji i automatycznego reagowania na każdy incydent. Albo polityka wschodnia znów będzie miała lidera – może nim być jeszcze prezydent Duda – albo będzie nią rządził wójt Hruszowic, który sam decyduje, kiedy i kto rozbiera pomnik UPA. I Rzeczpospolita upadła nie tylko przez ingerencje sąsiadów, ale też przez sobiepaństwo ówczesnych wójtów.

Ośmiu na dziesięciu Ukraińców postrzega Polskę jako sojusznika, to wynik lepszy niż Niemców i Amerykanów. Około miliona Ukraińców pracuje w Polsce. Dawno stosunki polsko-ukraińskie nie miały tak mocnych społecznych atutów i aż tak bardzo nie wisiały na włosku. Pan prezydent może uczcić Piłsudskiego nie urodzinową laurką, ale jak polityk polityka, ratując te relacje w chwili ich najpoważniejszego kryzysu. Polska pokryta jest pomnikami Jana Pawła II, a jego myśl społeczna jest z coraz większą premedytacją przemilczana. Coraz więcej pomników Lecha Kaczyńskiego i coraz mniej jest namysłu nad jego słowami. Obyśmy nie stali się państwem pustych rocznic i pomników wołających bezskutecznie o dalekowzroczną politykę zagraniczną.