Marzec, czyli czas wykrycia pierwszego przypadku zakażenia koronawirusem w Polsce i zamrożenia gospodarki, w naturalny sposób napędził klientów do aptek. Z danych Pex PharmaSequence, do których dotarła „Rzeczpospolita", wynika, że sprzedaż wzrosła ponad 33 proc. i przekroczyła 4,1 mld zł. To niemal miliard złotych więcej niż w innych miesiącach, ale jeśli ktokolwiek w branży liczył, że taka bonanza utrzyma się długo, to szybko się rozczarował.
Boom, ale bez zysków
Już w kwietniu sprzedaż spadła i to nie tylko – co oczywiste – w porównaniu z miesiącem poprzednim, ale także – o niemal 7 proc. – w ujęciu rocznym. Spadek jest także bardzo widoczny w liczbie wizyt, których w kwietniu było 19 mln mniej niż w marcu. To pokazuje najlepiej zmianę nastawienia do zakupów w aptekach.
– Po ogłoszeniu stanu epidemii pacjenci zaczęli robić zapasy w obawie, że apteki czy hurtownie zostaną zamknięte i pojawią się problemy z dostępem do leków. Te obawy sprawiły, że w marcu, po ogłoszeniu stanu epidemii, w osiem dni apteki odwiedziło około 20 mln pacjentów – mówi Piotr Sucharski, prezes firmy Neuca zaopatrującej niezależne apteki. – Z kryzysem apteki poradziły sobie różnie. Wynikało to z wielu czynników, m.in. lokalizacji. Był to wyjątkowo trudny czas dla aptek w zamkniętych galeriach handlowych i przychodniach. Pandemia pokazała, że apteki są niezwykle ważnym elementem systemu opieki zdrowotnej, przewidujemy więc, że rola farmaceutów znajdzie swoje odzwierciedlenie w ustawie o zawodzie farmaceuty – dodaje.