W tym roku pewnie już nie zdążymy tego wprowadzić. Jest bardzo dużo problemów prawnych z tym związanych, zaczynając od tego, że ocena wyniku maturalnego nie jest wydawana w drodze decyzji administracyjnej. Wola pani minister jest taka, by to zmienić.
Chcemy, by maturzystów traktować jak dorosłych. Ludzie wchodzący w dorosłość na starcie przekonują się, że jednostka nie ma szans w zderzeniu z urzędem. Mówimy o wychowaniu społeczeństwa obywatelskiego, a jednocześnie wysyłamy komunikat młodym: nie pytać, nie dyskutować, nie jesteście pełnoprawnymi obywatelami, którym damy prawo do walki o własne racje.
Kuleje procedura wglądu do prac maturalnych. Trochę się w tym zakresie zmieniło – prawo wyraźnie reguluje, że wgląd do pracy przysługuje maturzyście na pisemny wniosek. Uregulowano też, że czas na obejrzenie pracy nie może być krótszy niż 30 minut. Wciąż jednak nie można jej ani kopiować, ani fotografować, by skonsultować odpowiedzi z ekspertem. Pozostaje tylko zrobienie notatek. To niesprawiedliwe i niezrozumiałe ograniczenie prawa do informacji. Co więcej, jeśli zdający ma zastrzeżenia do wyniku matury, weryfikacji oceny dokonuje ta sama instytucja, która ją wystawiła. Mamy tu do czynienia z problemami organizacyjno-finansowymi. Dla nas jednak najważniejsza jest ochrona praw maturzystów.
Wynik matury może przesądzić o przyszłym życiu zawodowym. Głośna jest ostatnio sprawa maturzystki z Krakowa, która nie dostała się na wymarzone studia i pozwała komisję egzaminacyjną na drodze cywilnej. Przed sądem administracyjnym nie ma takiej możliwości. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że to zgodne z konstytucją.
Zdaniem Trybunału Konstytucyjnego ocena jest decyzją merytoryczną, o specyficznym charakterze, i nie można się od niej odwołać, bo to nie jest decyzja administracyjna. Sędziowie zgłaszali też zdania odrębne. My podzielamy ich stanowisko i uważamy, że aktualna sytuacja narusza konstytucję.
A czy możliwość odwołania będzie dotyczyła tylko wyników matur, czy też np. egzaminów gimnazjalnych?