Oslo domaga się odwołania polskiego konsula

Mimo presji Norwegów, nasze MSZ „nie widzi podstaw", by dyplomata musiał nagle wracać do kraju.

Aktualizacja: 23.01.2019 05:15 Publikacja: 22.01.2019 17:32

Oslo domaga się odwołania polskiego konsula

Foto: MSZ

– W kilku sprawach konsularnych jego działalność była niezgodna z rolą dyplomaty, w tym niewłaściwie zachowywał się wobec funkcjonariuszy publicznych – wyjaśniła Ane Haavardsdatter Lunde z biura prasowego norweskiego MSZ.

Szef wydziału konsularnego naszej ambasady w Oslo, konsul Sławomir Kowalski nie został jednak uznany za persona non grata, lecz Oslo wezwało Warszawę, byśmy sami odwołali go w ciągu trzech tygodni. Świadczy to o tym, że Norwegia nie chce zaostrzać sytuacji, wysyłając jedynie „pierwsze ostrzeżenie". Jednocześnie nikt z norweskiej strony nie chciał sprecyzować, dlaczego domagają się wyjazdu konsula Kowalskiego. – Niestety, nie możemy zdradzać szczegółów – powiedziała Lunde.

Według jednego z rozmówców „Rzeczpospolitej" jeszcze w piątek „konsul zaczął się pakować".

– Nie widzimy podstaw do odwołania konsula, którego kadencja upływa latem tego roku. Nie podzielamy poglądu strony norweskiej, uważamy, że konsul Kowalski dobrze wykonywał swoją misję – powiedział jednak „Rzeczpospolitej" we wtorek wiceminister spraw zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk.

Konsul znany był z ogromnego zaangażowania po stronie tych rodzin polskich mieszkających w Norwegii, które znalazły się w polu zainteresowania Barnevernet (Urzędu ds. Ochrony Dzieci). Ma on prawo na podstawie własnej decyzji odbierać dzieci i pozbawiać praw rodzicielskich. Prowadzi to do bardzo wielu konfliktów, szczególnie z rodzinami imigrantów, wywołanych różnicami kulturowymi w wychowaniu dzieci.

W krajach nordyckich (nie tylko w Norwegii) przeważa opinia, że dobro dziecka nie musi być wiązane z jego biologiczną rodziną, stąd akceptacja dla daleko posuniętej ingerencji państwowej.

Jednak z powodu działań Barnevernet Oslo znalazło się na cenzurowanym: Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy uznało w czerwcu ub.r., że działalność tej instytucji narusza prawa człowieka. W obronie imigrantów w Norwegii stawały dyplomacje ich rodzinnych krajów, w tym Indie, W. Brytania, Rumunia i Czechy. Prezydent Milosz Zeman porównał nawet działalność urzędu do hitlerowskiego programu Lebensborn (wychowywania „aryjskich dzieci").

Jednocześnie kilkoro Norwegów szukało poza granicami swego kraju ochrony przed tą instytucją, w tym małżeństwo Natasha i Erik Olsen w Polsce w 2016 roku.

– Według moich informacji rocznie w Norwegii odbieranych jest rodzicom ok. 5 tysięcy dzieci. Odsetek odebranych w rodzinach norweskich i polskich jest porównywalny, ale w polskich znacznie częściej odbierane są w trybie nadzwyczajnym, bez postępowania przygotowawczego – powiedział „Rzeczpospolitej" szef Ordo Iuris, mec. Jerzy Kwaśniewski, który często współpracował z konsulem Kowalskim.

Ten ostatni mógł rozdrażnić biurokrację norweską stworzeniem w całym kraju sieci prawników umiejących porozumieć się po polsku, którzy udzielali pomocy prawnej polskim rodzinom zagrożonym przez Barnevernet. Jednocześnie wykorzystywał swój status konsula do kontaktu z odebranymi dziećmi, które „znikały" w norweskim systemie opieki (utajnia on dane, komu zostały przekazane).

Jak się dowiedziała „Rzeczpospolita", incydent, o którym wspominał norweski MSZ, wydarzył się w lipcu ub.r., gdy konsul próbował uczestniczyć w spotkaniu w jednym z oddziałów Barnevernet. Urzędnicy wezwali policję, która wypchnęła go stamtąd. Konsul nie stawiał oporu, za to próbował wytłumaczyć, że posiada immunitet. Incydent stał się „przedmiotem wymiany uwag między polską ambasador w Oslo a tamtejszym MSZ. Obie strony pozostały przy swoim zdaniu".

Nie wiadomo, dlaczego norweska strona wróciła do incydentu po pół roku. Być może detonatorem stała się sprawa Silje Garmo, kolejnej Norweżki szukającej ochrony w Polsce. W ojczyźnie groziło jej odebranie dziecka. Już w styczniu nasz MSZ wydał pozytywną opinię w sprawie przyznania jej statusu uchodźcy. „Będzie to pierwsza od czasu drugiej wojny światowej obywatelka Norwegii, która zostanie uznana w Europie za uchodźcę" – zauważył zdumiony „Times".

– W kilku sprawach konsularnych jego działalność była niezgodna z rolą dyplomaty, w tym niewłaściwie zachowywał się wobec funkcjonariuszy publicznych – wyjaśniła Ane Haavardsdatter Lunde z biura prasowego norweskiego MSZ.

Szef wydziału konsularnego naszej ambasady w Oslo, konsul Sławomir Kowalski nie został jednak uznany za persona non grata, lecz Oslo wezwało Warszawę, byśmy sami odwołali go w ciągu trzech tygodni. Świadczy to o tym, że Norwegia nie chce zaostrzać sytuacji, wysyłając jedynie „pierwsze ostrzeżenie". Jednocześnie nikt z norweskiej strony nie chciał sprecyzować, dlaczego domagają się wyjazdu konsula Kowalskiego. – Niestety, nie możemy zdradzać szczegółów – powiedziała Lunde.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany
Kraj
Posłowie napiszą nową definicję drzewa. Wskazują na jeden brak w dotychczasowym znaczeniu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii