– W kilku sprawach konsularnych jego działalność była niezgodna z rolą dyplomaty, w tym niewłaściwie zachowywał się wobec funkcjonariuszy publicznych – wyjaśniła Ane Haavardsdatter Lunde z biura prasowego norweskiego MSZ.
Szef wydziału konsularnego naszej ambasady w Oslo, konsul Sławomir Kowalski nie został jednak uznany za persona non grata, lecz Oslo wezwało Warszawę, byśmy sami odwołali go w ciągu trzech tygodni. Świadczy to o tym, że Norwegia nie chce zaostrzać sytuacji, wysyłając jedynie „pierwsze ostrzeżenie". Jednocześnie nikt z norweskiej strony nie chciał sprecyzować, dlaczego domagają się wyjazdu konsula Kowalskiego. – Niestety, nie możemy zdradzać szczegółów – powiedziała Lunde.
Według jednego z rozmówców „Rzeczpospolitej" jeszcze w piątek „konsul zaczął się pakować".
– Nie widzimy podstaw do odwołania konsula, którego kadencja upływa latem tego roku. Nie podzielamy poglądu strony norweskiej, uważamy, że konsul Kowalski dobrze wykonywał swoją misję – powiedział jednak „Rzeczpospolitej" we wtorek wiceminister spraw zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk.
Konsul znany był z ogromnego zaangażowania po stronie tych rodzin polskich mieszkających w Norwegii, które znalazły się w polu zainteresowania Barnevernet (Urzędu ds. Ochrony Dzieci). Ma on prawo na podstawie własnej decyzji odbierać dzieci i pozbawiać praw rodzicielskich. Prowadzi to do bardzo wielu konfliktów, szczególnie z rodzinami imigrantów, wywołanych różnicami kulturowymi w wychowaniu dzieci.