Wedle ich nowych prognoz, opublikowanych we wtorek, polska gospodarka powiększy się w tym roku o 3,5 proc., zamiast o 3,7 proc., jak dotąd oczekiwali, po 4 proc. w ub.r.

- Ta lekka rewizja prognoz odzwierciedla słabszą sytuację w otoczeniu zewnętrznym polskiej gospodarki i wyższą inflację, która osłabia wzrost siły nabywczej gospodarstw domowych i pogarszają perspektywy konsumpcji – tłumaczył na spotkaniu z dziennikarzami Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.

W listopadzie ekonomiści z tej instytucji przewidywali, że w br. indeks cen konsumpcyjnych (CPI) – główna miara inflacji w Polsce – będzie rósł średnio w tempie 3,4 proc., po 2,3 proc. w ub.r. Obecnie sądzą, że inflacja wyniesie średnio 3,8 proc. To oznacza, że niemal przez cały rok będzie powyżej 3,5 proc., górnej granicy pasma dopuszczalnych odchyleń od celu NBP.

Ekonomiści PKO BP nadal jednak oceniają, że począwszy od II kwartału wzrost CPI będzie stopniowo hamował z powodu wysokiej bazy odniesienia dla cen żywności, ale też słabnięcia presji popytowej. W rezultacie Rada Polityki Pieniężnej nie będzie podwyższała stóp procentowych.