– To groźna sytuacja, mogąca w najgorszym scenariuszu doprowadzić do paraliżu decyzyjnego państwa – ocenia były szef BOR gen. Marian Janicki. W ten sposób komentuje sytuację w Wydziale Obsługi Transportowej Kancelarii Sejmu. Z ustaleń „Rzeczpospolita” wynika, że wystąpił tam duży problem z zakażeniami koronawirusem.
W wydziale zatrudnionych jest 54 kierowców. Część pozostaje w dyspozycji Prezydium Sejmu, część klubów parlamentarnych, a część – posłów. O tym, że z tą ostatnią grupą jest poważny problem, parlamentarzyści zaczęli dowiadywać się na początku listopada.
– Gdy poprosiłem o samochód, usłyszałem od dyspozytora, że zostało tylko trzech kierowców, bo pozostali chorują na Covid-19 – mówi poseł Koalicji Obywatelskiej Piotr Borys. – Później zadzwoniono do mnie z informacją, że kierowca, z którym jechałem, też jest zakażony. Tak więc spośród tych trzech rzekomo zdrowych niektórzy okazali się chorzy – dodaje.
Podobne doświadczenia ma inny poseł KO Dariusz Joński, który z sejmowym kierowcą jechał w połowie pierwszego tygodnia listopada. Po kilku dniach dostał SMS ze straży marszałkowskiej: „Szanowne Panie i Panowie Posłowie, u kierowcy KS, z którym Państwo jechali w dniach 3 i 4 listopada br., wykryto zakażenie koronawirusem. Warszawski sanepid, z którym ściśle współpracujemy, z uwagi na krótki czas przejazdu i stosowanie maseczek ochronnych zalecił samoizolację i samokontrolę do dnia 13 bądź 14 listopada br., zależnie, kiedy Państwo realizowali przejazd (10 dni od kontaktu)". Zdaniem Jońskiego podobne wiadomości dostali inni jego koledzy z Sejmu.
Ilu kierowców uległo zakażeniu? Na to pytanie nie odpowiedziało nam Centrum Informacyjne Sejmu. Nie udzieliło nam też informacji dotyczącej liczebności grup kierowców obsługujących prezydium, kluby i posłów.