Zawieszenie zajęć w szkołach zostaje przedłużone do 24 maja. W tym czasie, tak jak w ostatnich tygodniach, nauka będzie prowadzona w systemie zdalnym – poinformował w piątek na konferencji prasowej minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski. Zapowiedział także, że rząd przygotowuje plan wdrożenia zajęć opiekuńczych dla najmłodszych dzieci. – Za kilka dni ogłosimy decyzję w tej sprawie – mówił szef MEN.
Szkoły jak szpitale
Według wcześniejszych zapowiedzi rządu zorganizowana opieka dla dzieci w żłobkach, przedszkolach i klasach 1-3 miała ruszyć wraz z trzecim etapem odmrażania gospodarki. Tyle że z uwagi na przesuwający się szczyt zachorowań przeciąga się też wdrożenie kolejnych etapów. Jednak wielu rodziców pracuje i nie ma co zrobić z dziećmi – zwłaszcza gdy nie przysługuje im zasiłek opiekuńczy na dziecko (należy się on rodzicom dzieci do lat ośmiu).
Problem jednak w tym, że szkoły nie mają pomysłu na to, jak zorganizować zajęcia, by były bezpieczne dla uczniów. – Będziemy protestować. Gdyby chodziło o starszych uczniów, pewnie nie byłoby aż takiego problemu. Trudno jednak spodziewać się, że maluchy będą ściśle przestrzegać zasad higieny i dystansu społecznego – mówi Marek Pleśniar z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.
Dodaje, że bezpieczeństwo można byłoby zapewnić dopiero wtedy, gdyby szkoły działały w reżimie szpitalnym. – To jednak wymagałoby regularnego wykonywania testów u dzieci i nauczycieli. Będziemy się tego domagać, bo inaczej w szkołach będziemy mieć taką samą sytuację jak teraz w domach opieki społecznej – ostrzega.