Nie tylko koronawirus nam zagraża

Od wielu miesięcy najsłynniejszym drobnoustrojem jest SARS-CoV-2. Tymczasem jego pojawienie się nie wyeliminowało innych mikroorganizmów i powodowanych przez nie zakażeń. O tym, dlaczego nie możemy bagatelizować “zwykłych” chorób zakaźnych rozmawiamy z dr hab. n. med. Brygidą Adamek, kierownikiem Katedry i Zakładu Podstawowych Nauk Medycznych Wydziału Nauk o Zdrowiu w Bytomiu Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach

Aktualizacja: 11.08.2020 17:16 Publikacja: 11.08.2020 15:00

Nie tylko koronawirus nam zagraża

Foto: Adobe stock

Do tej pory “pospolite” choroby zakaźne, dzięki szczepionkom, i sytuacji epidemiologicznej, nie wydawały się dużym problemem. Owszem, wirus, złapany zwłaszcza na wakacjach, potrafi pokrzyżować plany, ale rzadko kiedy kończył się dramatem. Jak to wygląda w cieniu epidemii COVID-19?

Jeżeli ten sam obszar – drogi oddechowe – będzie „terenem walki” z innym zakażeniem, możliwe są różne scenariusze: albo dominować będzie tylko jedno zakażenie, albo połączone działanie drobnoustrojów będzie większym obciążeniem dla organizmu. Zjawiskiem obserwowanym w przebiegu wielu chorób układu oddechowego powodowanych przez wirusy (np. grypy, odry) są wtórne nadkażenia bakteryjne i powikłania spowodowane przez kolejny czynnik zakaźny.

No co zatem warto zaszczepić się przed wyjazdem na wakacje?

W lipcu trudno rekomendować szczepionki „na wakacje”. Żeby wytworzone po szczepieniu mechanizmy nie pozwoliły na namnażanie się drobnoustrojów w naszych tkankach i nie dopuściły do rozwoju ciężkiego zachorowania i powikłań, potrzebny jest czas. Czasem podanie kilku dawek szczepionki. Jeżeli planowane są wyjazdy do innych stref klimatycznych, przygotowania powinny się rozpocząć od kontaktu z lekarzem na co najmniej trzy miesiące wcześniej, aby ocenić w każdym przypadku stan zdrowia, przyjęte wcześniej szczepienia i czas, jaki upłynął od ostatniej dawki. Niektóre – np. szczepionkę przeciw błonicy tężcowi, krztuścowi - należy powtarzać, bo wytworzona przed laty ochrona może być już słabsza i wymagane jest podanie dawki przypominającej. Inne szczepienia, np. przeciwko wirusom powodującym zapalenia wątroby typu A i B, nie wymagają dawek przypominających po przeprowadzeniu szczepienia podstawowego. Pytanie „na co warto” wymaga odpowiedzi „na wszystko, co w danym przypadku jest zasadne”. A te rekomendacje zależą właśnie od indywidualnych uwarunkowań, rozpoznanych chorób, stosowanych leków – oraz miejsca, do którego się udajemy.

Jakie mamy szanse na przewiezienie takiej niechcianej pamiątki z wakacji, jeśli nagle zaczniemy na nowo funkcjonować w tłumie i bagatelizować zasady higieny?

Prawdopodobieństwo nabycia zakażenia nie jest wartością stałą – zależy od czynnika zakaźnego, który analizujemy, dróg jego przenoszenia oraz naszej obecności w środowisku, w którym jest on obecny, i podejmowanej aktywności.

Jeżeli zdecydujemy się na wyjazd poza strefę objętą stanem epidemii – i będziemy mogli taki pomysł zrealizować – możemy znaleźć się w obszarze, gdzie warunki sanitarne i ogólnie pojęta higiena żywności utrzymywane są na niższym poziomie. Takie okoliczności ponownie wymagają od nas zachowań, które mają zmniejszyć szanse na nabycie zakażenia.

Co to dla nas oznacza? Żeby nie “złapać” jakiejś zarazy na wczasach, warto dalej stosować się do zaleceń przeciwkoronawirusowych?

Jeżeli mówimy o drobnoustrojach przenoszonych jak SARS-CoV-2 drogą kropelkową, to ochrona dróg oddechowych poprzez zakrywanie ust i nosa będzie stanowiła barierę dla wszystkich przenoszonych tą drogą czynników zakaźnych. Tak jak utrzymywanie dystansu dwóch metrów. Nie wynika z tego, że akurat koronawirus rozprzestrzenia się na taką odległość. Materiałem potencjalnie zakaźnym są mikrokropelki śliny, które rozprzestrzeniają się wokół nas podczas mówienia na stosunkowo niewielką odległość, natomiast podczas krzyku, kaszlu czy kichania rozprowadzane są z większą siłą, więc też dalej docierają, na ok. dwa metry.

A jak to wygląda w przypadku infekcji przenoszonych drogą pokarmową?

Kiedy czynnik zakaźny znajduje się w spożywanych napojach i pokarmach, jak np. w przypadku pałeczek Salmonella, powinniśmy stosować właściwe zasady postępowania z żywnością na każdym etapie jej przechowywania i obróbki, aż do chwili jej spożycia. Zakażenia przenoszone drogą pokarmową nie bez powodu często określane są jako „choroby brudnych rąk”. Czynnikiem sprawczym nie jest „brud”, tylko drobnoustroje, które nasze nieumyte ręce wykorzystały jako środek transportu. Wiele z nich wydala się z organizmu z kałem (nawet bez objawów, albo zanim takie wystąpią), nieprzestrzeganie reguły mycia rąk po skorzystaniu z toalety pozwala na ich transmisję w otoczeniu.

Mycie rąk również wróciło do rąk “dzięki” COVID-19. Więc to mamy przećwiczone, a przynajmniej powinniśmy mieć. Czy jeszcze na coś warto zwrócić uwagę, by nie trafić do szpitala na wakacjach?

Tak. Pamiętajmy o chorobach przenoszonych przy udziale stawonogów pasożytniczych – komarów, meszek, kleszczy, pluskwiaków – których ukłucia powodują przeniesienie czynników zakaźnych. Tym bardziej, że dolegliwości, najczęściej w miejscu ukłucia, jakie pojawiają się krótko po tym, nie są objawem choroby.
Objawy wywołane reakcją na wprowadzone tą drogą drobnoustroje pojawiają się nawet kilka tygodni później, w zależności od drobnoustroju. W tych przypadkach główny sposób zapobiegania to unikanie miejsc bytowania stawonogów, odpowiednia odzież, gdy jednak planujemy przebywanie na „wspólnym” terenie, oraz stosowanie repelentów. Profilaktyczne stosowanie leków przeciwko patogenom przenoszonym przez stawonogi jest możliwe tylko w profilaktyce malarii, ale ten problem nie dotyczy wypoczynku planowanego na terenie kraju.

Dla porządku należy wspomnieć o zakażeniach przenoszonych drogą kontaktów seksualnych oraz tak zwanych zakażeniach krwiopochodnych, których źródłem może być zakażony sprzęt medyczny używany do dożylnego przyjmowania substancji psychoaktywnych czy wykonywania zabiegów w warunkach nie zapewniających sterylności.

 

Zachorowałam. Lekarze uznali, że mój stan wymaga hospitalizacji. Boję się iść do szpitala, że złapię tam koronawirusa. Słusznie?

Nie. Koronawirusy „łapiemy” głównie w środowisku pozaszpitalnym, czemu sprzyja fakt, że ponad 80% takich zakażeń przebiega bezobjawowo, a przestrzeganie rekomendowanych od wielu miesięcy zachowań w praktyce wychodzi nam różnie. Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego–Państwowy Zakład Higieny wskazuje, że w ciągu pięciu miesięcy tego roku, od stycznia do maja, liczba zachorowań np. na krztusiec, była porównywalna do liczby przypadków zarejestrowanych w analogicznym okresie roku ubiegłego; rozpoznano ponad 2 miliony przypadków grypy i chorób grypopodobnych czy prawie 58 000 zachorowań na ospę wietrzną – a to wszystko choroby przenoszone drogą kropelkową i przez kontakt bezpośredni.  

Generalnie wskazaniem do leczenia szpitalnego jest zakażenie o ciężkim przebiegu – z wysoką gorączką, odwodnieniem, zaburzeniami świadomości, z zagrażającą lub już występującą dysfunkcją różnych narządów i układów. W każdym przypadku następuje indywidualna ocena stanu Pacjenta, przebiegu choroby, chorób współistniejących, oszacowanie ryzyka dalszego pogorszenia stanu zdrowia. Podkreślę, że oceniamy stan kliniczny, na tym etapie rzadko udaje się zdefiniować czynnik zakaźny – to wymaga dalszych badań.

Jeżeli dominują objawy zakażenia uogólnionego pobieramy krew na posiew, jeżeli dominuje biegunka – szukamy norowirusów, rotawirusów, Salmonelli czy Clostridium. Zjedzenie porcji nieprawidłowo przechowywanych i dystrybuowanych lodów, w których rozwinęły się gronkowce wytwarzające toksyny, może dać w efekcie gwałtowne wymioty. Organizm dorosłej, poza tym zdrowej osoby taki epizod może skompensować bez powikłań, u małego dziecka może dojść do poważnego w skutkach odwodnienia, co będzie wskazaniem do leczenia szpitalnego.

Aktualnie obowiązujące decyzje przekładają się na praktykę w taki sposób, że do oddziałów zakaźnych przyjmowani są tylko pacjenci z objawami COVID-19, których stan wymaga leczenia szpitalnego. Tym samym osoby z chorobami rozwijającymi w wyniku zakażenia innymi drobnoustrojami raczej otrzymają pomoc w wielu innych miejscach. We wszystkich szpitalach, niezależnie od profilu, Personel kontaktuje się z Pacjentami stosując środki ochrony indywidualnej („działają” w obie strony – chronią i Personel, i Pacjentów), a odwiedziny członków Rodzin i znajomych są ograniczone do minimum bądź wstrzymane.

Do tej pory “pospolite” choroby zakaźne, dzięki szczepionkom, i sytuacji epidemiologicznej, nie wydawały się dużym problemem. Owszem, wirus, złapany zwłaszcza na wakacjach, potrafi pokrzyżować plany, ale rzadko kiedy kończył się dramatem. Jak to wygląda w cieniu epidemii COVID-19?

Jeżeli ten sam obszar – drogi oddechowe – będzie „terenem walki” z innym zakażeniem, możliwe są różne scenariusze: albo dominować będzie tylko jedno zakażenie, albo połączone działanie drobnoustrojów będzie większym obciążeniem dla organizmu. Zjawiskiem obserwowanym w przebiegu wielu chorób układu oddechowego powodowanych przez wirusy (np. grypy, odry) są wtórne nadkażenia bakteryjne i powikłania spowodowane przez kolejny czynnik zakaźny.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Diagnostyka i terapie
Tabletka „dzień po” także od położnej. Izabela Leszczyna zapowiada zmiany
Diagnostyka i terapie
Zaświeć się na niebiesko – jest Światowy Dzień Świadomości Autyzmu
Diagnostyka i terapie
Naukowcy: Metformina odchudza, bo organizm myśli, że ćwiczy
Diagnostyka i terapie
Tabletka „dzień po”: co po wecie prezydenta może zrobić ministra Leszczyna?
zdrowie
Rośnie liczba niezaszczepionych dzieci. Pokazujemy, gdzie odmawia się szczepień