- Kocham Grecję i chciałem mieć swój wkład w naprawę kraju w trudnej sytuacji - mówi 55-letni Georgiou. Spotykamy się u niego w domu pod Waszyngtonem. Przez ponad godzinę opowiada, jak jego życie zamieniło się w koszmar, gdy sześć lat temu postanowił rzucić świetną pracę w Międzynarodowym Funduszu Walutowym i wyjechał do Grecji.
Grecja została już odcięta od rynków finansowych, gdy po dojściu do władzy nowego rządu wyszło na jaw, że kraj od lat zaniża swoje zadłużenie. Ale wciąż nie wiadomo było, jak wielkie jest naprawdę. Georgiou, który od dawna mieszkał w USA, tu skończył studia, uzyskał doktorat z ekonomii i od 21 pracował w MFW na różnych wysokich stanowiskach, poczuł, że musi pomóc. Przez kilka ostatnich lat w MFW zajmował się głównie statystykami. Gdy więc dowiedział się, że Grecja szuka nowego szefa greckiego urzędu statystycznego Elstat, zgłosił swoja kandydaturę. Został wybrany.
- Nie pojechałem do Grecji, by naprawić gospodarkę - zastrzega w rozmowie.
- Miałem znacznie skromniejszy, aczkolwiek ważny cel, by uporządkować greckie statystyki, tak by były dokładne i wiarygodne - mówi.
Wiarygodne statystyki były Grecji niezbędne, by negocjować z UE i międzynarodowymi partnerami program pomocy finansowej oraz ewentualne umorzenie zadłużenia.