Brexit w rękach Varadkara

Jeśli premier Irlandii nie pójdzie teraz na ustępstwa, Londyn pozostanie parę miesięcy w Unii. Ale po wygraniu wyborów Johnson będzie bezwzględny.

Aktualizacja: 10.10.2019 06:00 Publikacja: 09.10.2019 18:25

Leo Varadkar mógł do tej pory liczyć na pełne poparcie krajów Unii w rokowaniach z Wielką Brytanią.

Leo Varadkar mógł do tej pory liczyć na pełne poparcie krajów Unii w rokowaniach z Wielką Brytanią. Ale Polska i inne kraje Europy Środkowej mają w tej sprawie coraz większe wątpliwości

Foto: AFP

Na czwartek szefowie rządów obu krajów mają zaplanowane spotkanie. Będzie kluczowe.

– Jeśli nie dojdzie do przełomu, nie będzie porozumienia na szczycie Unii w przyszłym tygodniu. Nie będzie już na to czasu – mówią „Rz" źródła w Londynie.

Chodzi o zgodę Dublina na to, aby Irlandia Północna z dniem brexitu lub najdalej kilka lat później była częścią unii celnej z resztą Królestwa, a nie UE. Tu Brytyjczycy nie zamierzają ustąpić.

– Nie ma na świecie kraju, którego terytorium nie tworzyłoby jednolitego obszaru celnego – wskazują.

W środę londyński „Times" napisał, że unijni negocjatorzy zaoferowali Borisowi Johnsonowi mechanizm, który pozwoliłby regionalnemu parlamentowi Irlandii Północnej (Stormont) na wycofanie się z tzw. backstopu: gwarancji, że Ulster po brexicie pozostanie częścią jednolitego rynku (w tym unii celnej), aby zapobiec odtworzeniu kontroli na granicy Republiki Irlandii z Wielką Brytanią. Zgodnie z tą propozycją backstop musiałby jednak działać kilka lat, przynajmniej do 2025 r. W lutym plan ograniczenia do pięciu lat backstopu przedstawił w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" szef polskiego MSZ Jacek Czaputowicz. Jego pomysł odbił się wówczas szerokim echem w brytyjskich mediach.

Jednak nasi rozmówcy w Londynie nie potwierdzają, że taka propozycja wyszła od Brukseli. Więcej: w środę, w unijnej centrali rozmowy w ogóle ustały, nie zaplanowano także na przyszłość kolejnych spotkań.

Kalkulacja Irlandii

Varadkar na razie nie chce iść na żadne ustępstwa. Kalkuluje, że ma za sobą jednolity front krajów Unii. Źródła w Londynie potwierdzają „Rz", że we wtorkowej rozmowie z Johnsonem kanclerz Angela Merkel zajęła niespodziewanie twarde stanowisko w przeciwieństwie do tego, jakie utrzymuje Polska.

Szef rządu Irlandii ma też w pamięci niezwykłe koncesje, na jakie poszła wobec Dublina Theresa May, nie zdając sobie sprawy, że nigdy nie znajdzie dla nich większości w parlamencie w Westminsterze. – Szczerze mówiąc, będzie niezwykle trudno osiągnąć porozumienie do przyszłego tygodnia. Zasadniczo Wielka Brytania wycofała się z tego, co zostało w dobrej wierze wynegocjowane z premier May przez dwa lata, i położyła na stole połowę tego. A teraz twierdzi, że to jest ustępstwo – mówił w środę w rozgłośni RTE.

Dla Dublina wyjście Wielkiej Brytanii z Unii bez żadnego porozumienia byłoby jednak katastrofą: Irlandczycy musieliby wówczas sami wprowadzić ścisłe kontrole na granicy z Ulsterem, aby bronić integralności jednolitego rynku.

Ale Varadkar kalkuluje, że groźba Johnsona twardego brexitu 31 października nie jest wiarygodna. Co prawda, premier zapewne nie przyjmie ewentualnej zgody Rady UE na odłożenie rozwodu, ale tę decyzję musi jeszcze zatwierdzić Izba Gmin. A tam nigdy nie było większości za bezumownym brexitem.

Ale Irlandczyk może się też przeliczyć. Zrzucając na parlament winę za niewywiązanie się z brexitu, Johnson ma sporą szansę wygrać przedterminowe wybory i zapewnić samodzielną większość konserwatystom. W takim przypadku w listopadzie czy grudniu Varadkar stanie wobec znacznie silniejszego i bezwzględnego brytyjskiego premiera, który już nie pójdzie na ustępstwa, do których skłonny jest dziś.

Taką ocenę potwierdzają sondaże. Bo choć zdaniem YouGov już tylko 26 proc. Brytyjczyków wierzy w wyjście kraju z Unii 31 października, to konserwatywni wyborcy nie obciążają za to winą premiera. Więcej: od przejęcia władzy przez Johnsona notowania torysów poszybowały w górę. Dziś wynoszą 34 proc. wobec 23 proc. dla Liberalnych Demokratów, 21 proc. dla laburzystów i 12 proc. dla Partii Brexitu.

Stanowisko Johnsona paradoksalnie wzmacniają także zapisy porozumienia wielkopiątkowego, na które stale powołuje się Varadkar.

– Johnson poszedł za radą Varadkara i przeczytał ten dokument – mówi nie bez ironii Przemysław Biskup, ekspert Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM). Jak wskazuje, w porozumieniu pokojowym z 1998 r. nie zapisano bowiem, jak mają wyglądać kontrole na granicy międzyirlandzkiej. Mowa jest tylko

o współpracy między południem i północą wyspy. Kontrole celne, jakie zakłada plan Johnsona, nie są więc sprzeczne z zobowiązaniami, jakie Królestwo podjęło przed 21 laty.

Suez i Falklandy

Sama Unia do grudniu 2017 r. nie domagała się zresztą gwarancji, że „nigdy" nie zostanie odtworzona fizyczna granica między Irlandią Północną i Republiką Irlandii. Zrobiła to z jednej strony pod naciskiem Dublina, a z drugiej dlatego, że w chwili słabości na takie rozwiązanie poszła Theresa May.

– To był błąd. Ale premier, w przeciwieństwie do Johnsona, nigdy nie była naprawdę zwolenniczką brexitu – mówią źródła w Londynie.

Porozumienie wielkopiątkowe zakłada natomiast „upodmiotowienie" wspólnot unionistycznej i katolickiej w Ulsterze, czyli utworzenie mechanizmu, który da każdej z nich możliwość wpływania na status prowincji. Plan Johnsona stara się to urzeczywistnić, przyznając Stormontowi kompetencje w sprawie utrzymania mniejszej lub większej integracji Irlandii Północnej z Unią po brexicie. W tej sprawie Brytyjczycy są jednak gotowi na dalsze ustępstwa.

Parlament nie daje jednak wiary, że Johnson postąpi zgodnie z prawem i wyśle Unii list z prośbą o odłożenie brexitu, jeśli do 19 października nie uda mu się osiągną porozumienia z przywódcami UE oraz jego ratyfikacji przez Izbę Gmin. Tym bardziej, że we wtorek wieczorem w czasie spotkania z Davidem Sassolim, nowym przewodniczącym Parlamentu Europejskiego (który musi ratyfikować ewentualną umowę rozwodową), Johnson potwierdził, że 31 października o północy Wielka Brytania wychodzi z Unii niezależnie od okoliczności. W środę deputowani zapowiedzieli więc, że w sobotę 19 października i niedzielę 20 października odbędzie się posiedzenie zgromadzenia w Westminsterze. Taka sytuacja zdarzała się tylko w kilku wyjątkowych przypadkach, w tym 2 września 1939 r. po ataku III Rzeszy na Polskę, 3 listopada 1956 r. w środku kryzysu sueskiego czy 3 kwietnia 1982 r. po inwazji Argentyny na Falklandy.

Na czwartek szefowie rządów obu krajów mają zaplanowane spotkanie. Będzie kluczowe.

– Jeśli nie dojdzie do przełomu, nie będzie porozumienia na szczycie Unii w przyszłym tygodniu. Nie będzie już na to czasu – mówią „Rz" źródła w Londynie.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789