Brexit: Ostatnia pokerowa zagrywka May

Albo moja umowa rozwodowa, albo Wielka Brytania na lata, jeśli nie na zawsze, pozostaje w Unii – grozi premier torysom.

Aktualizacja: 18.03.2019 12:30 Publikacja: 17.03.2019 18:29

Brexit: Ostatnia pokerowa zagrywka May

Foto: AFP

Izba Gmin po raz trzeci będzie głosowała nad wynegocjowanym przez premier porozumieniem we wtorek. Dwa pierwsze głosowania, 15 stycznia i 13 marca, Theresa May przegrała rekordową w historii brytyjskiego parlamentaryzmu, większością: najpierw 230, a potem 149 deputowanych. Porozumienie w szczególności odrzucili zwolennicy twardego brexitu w Partii Konserwatywnej oraz unioniści z Ulsteru.

Teraz May liczy na presję czasu: Westminster podejmie kluczową decyzję na 12 dni przed zakładanym terminem brexitu i 2 dni przed szczytem UE, który ma zdecydować o ewentualnym odłożeniu daty rozwodu. Aby rzutem na taśmę postawić na swoim, musiałaby przeciągnąć na swoją stronę 75 opornych deputowanych. Do tej pory starała się przekonać buntowników w swojej partii, próbując wydrzeć w Brukseli choćby kosmetyczne ustępstwa, w szczególności w sprawie terminu utrzymania Irlandii Północnej w unii celnej z kontynentem (tzw. backstop). Ale natknęła się na mur sprzeciwu w europejskiej centrali.

Taktyka szefowej rządu jest tym razem inna. W artykule opublikowanym w weekend w „Daily Telegraph" ostrzega, że tylko jej umowa w ogóle gwarantuje wyjście kraju z Unii. I warto pójść na jak to nazywa, „honorowy kompromis", aby osiągnąć ten nadrzędny cel.

Unioniści się wahają

W piątek paradoksalnie Bruksela mimowolnie wsparła taką strategię. W nocie przekazanej ambasadorom 27 unijnych krajów negocjator Michel Barnier wskazał na dwie opcje odłożenia brexitu poza 29 marca: albo Izba Gmin zatwierdzi umowę May i nowy termin zostanie ustalony na 1 lipca, jeden dzień przed pierwszym posiedzeniem nowego europarlamentu, albo zwłoka wyniesie rok, dwa lata, czas niezbędny na wynegocjowanie zupełnie nowego porozumienia.

W takim przypadku Brytyjczycy musieliby jednak wziąć udział w wyborach europejskich 23–26 maja. Trzy lata po referendum w sprawie brexitu taka perspektywa dla przeciwnych integracji torysów jest trudna do zaakceptowania.

W ciągu weekendu rząd prowadził rozmowy z dziesięcioma deputowanymi z Demokratycznej Partii Unionistycznej (DUP). Premier zaoferowała specjalną ustawę, która dawałaby gwarancja, że status Ulsteru względem Unii zawsze pozostanie taki sam jak reszty królestwa. Zdaniem pisma „The Spectator" to powoduje, że unioniści na 60 procent skłaniają się do poparcia May. W tym samym kierunku miałaby się też skłaniać grupa kilkudziesięciu zwolenników twardego brexitu w Partii Konserwatywnej, w tym jedyny urodzony w Polsce deputowany Daniel Kawczyński.

Johnson może zastąpić May

Odrzucenie umowy rozwodowej przez parlament i upadek rządu otwiera bardzo wiele możliwości. Lider Partii Pracy Jeremy Corbyn już wystąpił z propozycją, aby zbudować w parlamencie ponadpartyjne porozumienie na rzecz brexitu w wersji soft, włącznie z pozostaniem kraju w unii celnej z kontynentem. Wpływowy tygodnik „The Economist" idzie o krok dalej i apeluje o przyjęcie przez Wielką Brytanię modelu norweskiego, który zakłada pozostanie kraju w jednolitym rynku. Taką koncepcję poza laburzystami mogłoby poprzeć w Izbie Gmin kilkudziesięciu torysów, a także szkoccy nacjonaliści i liberalni demokraci.

Na podobny scenariusz chętnie zgodziłaby się też Unia. Najpewniej musiałby on jednak zostać zatwierdzony przez Brytyjczyków w nowym referendum.

Nową umowę musiałby jednak wynegocjować nowy premier. Nawet w przypadku trzeciego, upokarzającego odrzucenia umowy rozwodowej dymisja szefowej rządu musiałaby jednak być dobrowolna, bo po wotum nieufności pod koniec ub.r. do grudnia ponowna taka procedura nie jest możliwa.

Zgodnie ze statutem torysów, deputowani muszą desygnować dwóch kandydatów na nowego lidera ugrupowania, spośród których 125 tys. szeregowych członków wskazuje zwycięzcę. A to niesie ogromne ryzyko podziału istniejącej od 185 lat Partii Konserwatywnej. Co prawda dwóch poważnych kandydatów, szef dyplomacji Jeremy Hunt i MSW Sajid Javid, próbowałoby jak May pogodzić frakcję pro- i antyeuropejską. Ale już inni faworyci, jak przychylna integracji Amber Rudd czy zwolennicy twardego brexitu: Boris Johnson, Dominic Raab czy David Davis mogliby z wielkim prawdopodobieństwem doprowadzić do trwałego podziału w partii.

800 milionów funtów strat tygodniowo

Decyzja na szczycie w Brukseli w czwartek o odłożeniu brexitu musi zostać podjęta przez przywódców Unii jednogłośnie. W szczególności jeśli umowa May zostanie odrzucona i zwłoka będzie o wiele dłuższa niż do 1 lipca, niektóre kraje Unii mogą postawić pewne warunki. Francuzi chcieliby mieć gwarancje, że Brytyjczycy będą mieli ograniczony wpływ na kształt przyszłego unijnego budżetu, nie będą uczestniczyli w podziale ważnych stanowisk w UE. Hiszpania rozważa wystąpienie o dodatkowe gwarancje w sprawie statusu Gibraltaru.

Obok Polski najbardziej naprzeciw oczekiwaniom Brytyjczyków chcą wyjść Niemcy. Niekończąca się niepewność prowadzi jednak do coraz większej polaryzacji społeczeństwa. W sobotę z Sunderland, pierwszym miejscu, gdzie ogłoszono po referendum w 2016 r. zwycięstwo zwolenników rozwodu, ruszył marsz na rzecz twardego brexitu. Inicjatywa, która wyszła od byłego przywódcy Partii Niepodległościowej Zjednoczonego Królestwa (UKIP) Nigela Farage'a, ma się zakończyć 29 marca przed budynkami parlamentu. Ale w tym samym dniu ruszyła też w Londynie seria manifestacji obrońców członkostwa kraju w Unii.

Złe nastroje udzielają się też brytyjskiej Polonii. Sondaż pisma „Polish Express" pokazuje, że 51 proc. naszych rodaków mieszkających na Wyspach rozważa powrót do ojczyzny, choć rzecz jasna zwykle nie idą za tym natychmiastowe decyzje.

To w znacznym stopniu wynik coraz gorszej sytuacji kraju. W IV kwartale ubiegłego roku tempo wzrostu gospodarki zmalało do 1,3 proc., (polska gospodarka rozwijała się w tym czasie przeszło trzykrotnie szybciej).

Zdaniem Banku Anglii z powodu brexitu królestwo każdego tygodnia traci 800 mln funtów w postaci odpływu kapitału czy zaniechanych inwestycji zagranicznej. W kampanii przed referendum 2016 r. Boris Johnson obiecywał, że tylko dzięki wstrzymaniu wpłat do budżetu Brukseli Londyn zyska 350 mln funtów tygodniowo.

Izba Gmin po raz trzeci będzie głosowała nad wynegocjowanym przez premier porozumieniem we wtorek. Dwa pierwsze głosowania, 15 stycznia i 13 marca, Theresa May przegrała rekordową w historii brytyjskiego parlamentaryzmu, większością: najpierw 230, a potem 149 deputowanych. Porozumienie w szczególności odrzucili zwolennicy twardego brexitu w Partii Konserwatywnej oraz unioniści z Ulsteru.

Teraz May liczy na presję czasu: Westminster podejmie kluczową decyzję na 12 dni przed zakładanym terminem brexitu i 2 dni przed szczytem UE, który ma zdecydować o ewentualnym odłożeniu daty rozwodu. Aby rzutem na taśmę postawić na swoim, musiałaby przeciągnąć na swoją stronę 75 opornych deputowanych. Do tej pory starała się przekonać buntowników w swojej partii, próbując wydrzeć w Brukseli choćby kosmetyczne ustępstwa, w szczególności w sprawie terminu utrzymania Irlandii Północnej w unii celnej z kontynentem (tzw. backstop). Ale natknęła się na mur sprzeciwu w europejskiej centrali.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 787
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 786