Poprzednio brytyjski premier wnioskował u królowej o zawieszenie prac parlamentu 28 sierpnia. Królowa zaakceptowała wniosek, 10 września parlament przerwał prace na pięć tygodni.
Czytaj także:
Brexit: Boris Johnson odsłonił karty. Oto jego propozycja
Decyzja wywołała protesty opozycji, zdaniem której premier próbował uniemożliwić Izbie Gmin zablokowanie twardego brexitu. Grupa parlamentarzystów zwróciła się do szkockiego sądu z prośbą o zbadanie, czy premier mógł wnioskować o prorogację. Po niesatysfakcjonującym orzeczeniu pierwszej instancji, posłowie złożyli odwołanie do szkockiego sądu cywilnego najwyższej instancji (Court of Session). Ten stwierdził, że prorogacja parlamentu była bezprawna.
Rząd Borisa Johnsona odwołał się do stojącego najwyżej w hierarchii sądów na Wyspach Sądu Najwyższego. 24 września sąd jednogłośnie orzekł, że parlament nie został prorogowany. Zdaniem sędziów, wniosek Johnsona do królowej był "bezprawny", a do prorogacji "nie doszło". Dzień po wyroku parlament wznowił posiedzenie.
Teraz rząd potwierdził, że premier ma zamiar ponownie zwrócić się do królowej z wnioskiem o zawieszenie prac parlamentu. Prorogacja miałaby trwać od 8 do 14 października. Na ten dzień w Izbie Gmin zaplanowano wystąpienie królowej, która zgodnie ze zwyczajem przedstawia w parlamencie plany rządu. Jak oświadczyło Downing Street, zawieszenie ma umożliwić przygotowanie i zabezpieczenie wizyty monarchini.
By mogło dojść do wystąpienia, rząd musi doprowadzić do zakończenia trwającej sesji parlamentu. Sesja miała zakończyć się 10 września, ale decyzja Sądu Najwyższego oznacza, że z technicznego punktu widzenia do zamknięcia sesji nie doszło.
Plany gabinetu oznaczają, że w przyszłym tygodniu w Izbie Gmin nie odbędzie się tradycyjna sesja pytań do premiera. Jak dotąd Johnson jako szef rządu raz odpowiadał na pytania deputowanych. W środę uniknął sesji, przebywając na konwencji Partii Konserwatywnej w Manchesterze.