Marynarka wojenna nie ma na czym pływać, a sytuacja floty podwodnej to po prostu dramat. Wojska Obrony Terytorialnej powstają w bólach, wolniej, niż zakładano. To wszystko opisujemy w cyklu „Rzeczpospolitej" poświęconemu potencjałowi polskich Sił Zbrojnych. Będą kolejne odcinki i – tutaj uchylę rąbka tajemnicy – nie należy spodziewać się wielkiej dawki optymizmu.

Stan armii, przede wszystkim pod względem sprzętu, jest zły, w niektórych przypadkach bardzo zły. Trzeba zadać pytanie czy musiało do tego dojść. Czy musi wracać trauma z 1939 r., kiedy podstawową bronią polskich żołnierzy było ich męstwo?

Odpowiedź brzmi: nie. Oczywiście, nasze Siły Zbrojne przez lata zmagały się z brakiem pieniędzy. Ale zabrakło również tego, o czym od lat opowiadają specjaliści: konsekwentnie realizowanej strategii i projektów niezależnych od barw politycznych, rozwijania przemysłu obronnego tam, gdzie miał on swój potencjał, a w innych przypadkach szukania sensownych aliansów na świecie. Tymczasem każdy kolejny minister miał mniej lub bardziej rozbudowaną wizję, a ich wspólnym motywem było kasowanie koncepcji poprzednika. Jednym z lepszych przykładów są śmigłowce – Polska miała kupić maszyny wielozadaniowe, potem morskie i dla sił specjalnych, teraz priorytetem są śmigłowce uderzeniowe. Na razie nie kupiono ani jednej maszyny, a te radykalne zwroty akcji nastąpiły na przestrzeni zaledwie pięciu lat. W takich warunkach nie da się ułożyć sensownej polityki dla sektora obronnego, nie da się rozwijać wieloletnich projektów, nie mówiąc już o mało poważnym obrazie, jaki powstaje u ewentualnych zagranicznych kontrahentów.

O tym, że można inaczej, świadczył jedyny bardziej optymistyczny odcinek naszego cyklu – artyleryjski. Polski przemysł zaczyna produkować sprzęt na światowym poziomie i wyposażać w niego armię. Doszło do tego po latach wysiłku, trudności, usuwania błędów, ale także dzięki determinacji wojskowych i przemysłu. O tym, że trzeba przez coś takiego przejść, wiedzą kraje produkujące świetne uzbrojenie i mające dobrze wyposażone siły zbrojne. Tego rodzaju przekonanie konieczne jest także w Polsce.