Białoruś: Strajki uderzają w reżim Łukaszenki

Wolnych wyborów i odejścia prezydenta domagają się pracownicy najpotężniejszych przedsiębiorstw w kraju.

Aktualizacja: 18.08.2020 12:55 Publikacja: 17.08.2020 18:53

Pracownicy Mińskiej fabryki MZKT (pojazdy ciężarowe i podwozia) protestowali gdy w środku przemawiał

Pracownicy Mińskiej fabryki MZKT (pojazdy ciężarowe i podwozia) protestowali gdy w środku przemawiał prezydent

Foto: AFP

Gdy prezydent Aleksander Łukaszenko w poniedziałek stanął przed pracownikami strajkującej w stolicy fabryki MZKT (produkującej m.in. pojazdy ciężarowe i podwozia), tłum zaczął huczeć i skandować: „Odejdź!".

– Dopóki mnie nie zabijecie, innych wyborów nie będzie. Nigdy się nie doczekacie, bym cokolwiek zrobił pod presją – grzmiał zdesperowany Łukaszenko. Odchodząc, nagle ruszył w stronę tłumu i wdał się w przepychankę słowną z jednym z protestujących robotników. – Nie będę was bił, to nie w moim interesie. Jeżeli którykolwiek z was coś sprowokuje, zareagujemy ostro – zagroził.

W tym samym czasie protestowały już wszystkie najważniejsze przedsiębiorstwa w Mińsku: MAZ (producent autobusów i ciężarówek), MTZ (fabryka traktorów), fabryka silników MMZ, zatrudniające razem ponad 35 tys. ludzi.

Do protestów dołączyli górnicy z Biełaruśkalij w Soligorsku, jednego największych na świecie producenta soli i nawozów potasowych. To jeden z trzonów białoruskiej gospodarki, zatrudnia ponad 15 tys. ludzi. Soligorsk jest najbogatszym miastem w kraju, tam średni zarobek wynosi ponad 1,6 tys. rubli (równowartość 2,4 tys. zł) – to więcej, niż w maju wyniosła średnia krajowa (1,2 tys. rubli).

– Całe miasto czekało na protest górników, nie chodzi o pieniądze, tuż po wyborach bito i torturowano nasze dzieci, tego już ludzie nie mogli ścierpieć. Matki tych dzieci nie wybaczą Łukaszence – mówi „Rzeczpospolitej" jeden z protestujących w Soligorsku. W poniedziałek po południu niezależny portal tut.by podawał, że stanęły tam wszystkie kopalnie. Prace wstrzymali też pracownicy Białoruskich Metalurgicznych Zakładów w Żłobinie (BMZ), Białoruskiej Fabryki Samochodowej (BiełAZ) w Żodzinie, protestowali nawet pracownicy rafinerii w Nowopołocku i wielu innych zakładów pracy, które mają jedno wspólne hasło – odejście Łukaszenki.

– Białoruś obecnie przeżywa poważny kryzys gospodarczy, deficyt budżetowy jest ośmiokrotnie większy, niż planowano w ubiegłym roku. Strajki jedynie przyśpieszają i pogłębiają kryzys. Każdy miesiąc takich strajków będzie kosztował państwo co najmniej 1 mld dolarów, ponieważ szacuje się, że w tym roku PKB nie przekroczy 53 mld dolarów – mówi „Rzeczpospolitej" Jarosław Romańczuk, znany białoruski ekonomista, który był jednym z rywali Łukaszenki w wyborach 2010 roku. – Rząd jest sparaliżowany, prezydent uzurpuje sobie władzę. Pytanie jest tylko jedno: kiedy Łukaszenko zdecyduje się odejść bez krwi, bo w przeciwnym wypadku czeka nas poważny kryzys – dodaje.

Pokojowy „transfer władzy" proponuje Łukaszence jego główna rywalka w wyborach prezydenckich 9 sierpnia Swiatłana Cichanouska. Rzeczniczka jej sztabu w Mińsku Anna Krasulina w rozmowie z „Rzeczpospolitą" zapowiadała w niedzielę, że Cichanouska niebawem ogłosi się prezydentem. Ta jednak w poniedziałek stwierdziła tylko, że „jest gotowa wziąć odpowiedzialność (za kraj) i zostać liderem narodu w obecnym okresie".

– Za takim rozwiązaniem opowiedzieli się ostatecznie nasi prawnicy. Politycznie jest prezydentem, ludzie ją wybrali i ma poparcie narodu, ale brakuje dowodów prawnych, ponieważ władze zniszczyły protokoły wyborcze. Cichanouska i tak jest liderem narodowym – tłumaczy Krasulina. – Wiemy, że w białoruskim rządzie są odpowiedzialni ludzie, i liczymy na to, że przejdą na stronę narodu i dołączą do tworzonej obecnie Rady Koordynacyjnej – dodaje. Zapowiada, że w najbliższych dniach protesty i strajki „zostaną sformalizowane".

Gdy prezydent Aleksander Łukaszenko w poniedziałek stanął przed pracownikami strajkującej w stolicy fabryki MZKT (produkującej m.in. pojazdy ciężarowe i podwozia), tłum zaczął huczeć i skandować: „Odejdź!".

– Dopóki mnie nie zabijecie, innych wyborów nie będzie. Nigdy się nie doczekacie, bym cokolwiek zrobił pod presją – grzmiał zdesperowany Łukaszenko. Odchodząc, nagle ruszył w stronę tłumu i wdał się w przepychankę słowną z jednym z protestujących robotników. – Nie będę was bił, to nie w moim interesie. Jeżeli którykolwiek z was coś sprowokuje, zareagujemy ostro – zagroził.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790