Ochroniarze-konwojenci poważnie obawiają się o swoje życie. Często przewożą miliony tylko we dwóch, choć przepisy wymagają, by było ich trzech. W efekcie są łatwym łupem dla przestępców.
W sprawę zaangażowała się ostatnio Komenda Główna Policji. W odpowiedzi na pytania Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Ochrony KGP stwierdziła, że podczas przewozu kwot do wysokości ponad 3,5 mln zł, oprócz uzbrojonego konwojenta i kierowcy w bankowozie powinna być także jedna osoba zapewniająca ochronę konwojentowi.
Znikający ochroniarze
– Początkowo nie trzeba było namawiać konwojentów do przewożenia dużej gotówki w okrojonych zespołach, ale ostatnio nikt nie chce ryzykować – mówi Aleksander Fit z OZZPO. – Bywa jednak, że nie mają wyjścia, bo firma stawia im ultimatum: albo ryzykowna praca, albo bruk.
Ochroniarze zwracają uwagę na głośny przypadek zniknięcia konwojenta z walizką mogącą zawierać nawet 4 mln zł. Pozwoliło na nie właśnie okrojenie załogi bankowozu. Z upływem miesięcy, gdy na jaw wychodzą kolejne okoliczności sprawy, może się okazać, że to nie ochroniarz przywłaszczył sobie te pieniądze.
– Minęło już trzy miesiące, a policji nie udało się znaleźć konwojenta, broni ani pieniędzy. W tym czasie się okazało, że właśnie spłacił kredyt i nie miał większych powodów do tak desperackiego kroku. Jesteśmy bardzo zaniepokojeni tą sprawą. Wszystko zaczyna wskazywać na to, że rzekomy sprawca mógł stać się ofiarą i kto inny przejął te pieniądze – dodaje Fit.