Protestujący stali się wrogami rządzących

PiS umie rozdawać z uśmiechem tylko to, co samo obieca. Społeczny konflikt, którego nie przewidziało, odbiera jak dalszy ciąg wojny z opozycją.

Aktualizacja: 10.05.2018 08:41 Publikacja: 09.05.2018 18:48

Protestujący stali się wrogami rządzących

Foto: Twitter/TVPParlament

Prawo i Sprawiedliwość działa sprawnie wtedy, kiedy dokładnie wie, co ma robić. Tak było w sprawie programu 500+, obniżenia wieku emerytalnego czy zmian w wymiarze sprawiedliwości. Niezależnie od ocen wszystkich tych posunięć pewne jest jedno: realizowane były z żelazną konsekwencją i w zawrotnym tempie. Kiedy jednak rzeczywistość zaskakuje partię rządzącą, zaczyna się ona gubić, tak jak w sprawie protestu rodziców i opiekunów dorosłych osób niepełnosprawnych.

To zagubienie owocuje niekontrolowanymi wypowiedziami, niekonsekwencją w przekazie i poważnymi stratami wizerunkowymi. Dopóki bowiem przekaz partyjny jest jasny, posłowie są zdyscyplinowani i sprawnie przekazują myśl stojącą za partyjnymi propozycjami. Kiedy Zjednoczona Prawica jednolitego przekazu nie ma, mówią różne rzeczy, tak jak poseł Porozumienia Jacek Żalek o tym, że rodzice traktują swoje niepełnosprawne dzieci jak żywe tarcze czy posłanka PiS Bernadetta Krynicka zapewniająca, że na protestujących znajdzie się paragraf.

W środę słowa te musiała prostować rzeczniczka PiS i wicemarszałek Sejmu Beata Mazurek. – Wypowiedź Jacka Żalka nas zirytowała. Była o tym mowa na klubie. – komentowała. Wypowiedzi Krynickiej i wcześniejszą posła Pięty oceniła jako „mocne". – Nie powinny mieć miejsca – oświadczyła. Żalka dyscyplinował także wicemarszałek Senatu Adam Bielan. A szef klubu i wicemarszałek Ryszard Terlecki przyznał, że na niego „nakrzyczał".

Dlaczego partia rządząca nie umiała dopilnować swoich posłów po ponad 20 dniach sejmowego protestu? Dlaczego PiS zatraca społeczny instynkt w tej sprawie?

Bo działania rządzących na polu społecznym podyktowane są chęcią ugruntowania swojej pozycji i poprawienia notowań – to zresztą motywacja dość naturalna.

Po pogorszeniu się sondaży w wyniku m.in. wpadki z ustawą o IPN premier Mateusz Morawiecki ogłosił 14 kwietnia swoją „piątkę" działań, która miała tendencję odwrócić. Znalazł się tam m.in postulat wypłaty 300 zł na dziecko w wieku szkolnym, tzw. wyprawka. Środki te miały przysługiwać wszystkim rodzicom, bez żadnych warunków. Trudno było oprzeć się wrażeniu, że obietnica ma kontekst przede wszystkim wyborczy.

Ale 18 kwietnia rozpoczął się w Sejmie protest opiekunów i rodziców osób niepełnosprawnych. Padły żądania finansowe. Na taką sytuację PiS było wyraźnie nieprzygotowane. Wypłata w gotówce nowego świadczenia – 500 zł – mogłaby przecież zachwiać planem rozdania wyprawek. Dlatego od początku rozmowy z protestującymi szły źle, a rząd do dziś nie chce ustąpić. Protestujący natomiast zostali zakwalifikowani do grona wrogów partii rządzącej.

A posłowie, od których odcięła się w środę Beata Mazurek, po prostu wyciągnęli wnioski z linii partii.

Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jarosław Kaczyński izraelskiego ambasadora wyrzuca, czyli jak z rowerami na Placu Czerwonym
Publicystyka
Nizinkiewicz: Tusk przepowiada straszną przyszłość. Niestety, może mieć rację
Publicystyka
Flieger: Historia to nie prowokacja
Publicystyka
Kubin: Europejski Zielony Ład, czyli triumf idei nad politycznymi realiami