Polska scena polityczna nieuchronnie zmierza w kierunku dwupartyjności. Zjednoczona Prawica pod wodzą PiS z prawej strony, a od centrum na lewo Koalicja Europejska, pod przywództwem PO. Wysoce prawdopodobne, że jeśli KE odniesie sukces w wyborach europejskich (czytaj: zdobędzie choćby jeden mandat więcej niż PiS), to zjednoczenie mainstreamowej opozycji będzie miało ciąg dalszy na wybory parlamentarne.

Jeśli wybory dla PO i spółki zakończą się porażką, to nie tylko z KE nie będzie co zbierać, ale również z samego Grzegorza Schetyny. Ale to zupełnie inna historia. Oba bloki polityczne zawłaszczają większą część sceny politycznej. Pomiędzy nie próbuje się wbić Wiosna. Gołym okiem widać, że efekt nowości partia Roberta Biedronia ma już za sobą. Teraz albo ciężką pracą, wiarygodnością i błyskotliwymi propozycjami pokażą, że są alternatywą dla PO–PiS, albo zginą. Wydaje się, że Wiosna stawia głównie na eventy i kwestie światopoglądowe. A to najkrótsza droga w niebyt.

Trzeciej silnej siły tak się nie zbuduje, a tym bardziej nie przejmie części wyborców KE ani też nie zaktywizuje dotychczas niepartycypujących w wyborach. A szanse Biedroń miał wielką, choć sondaże boleśnie pokazują, że kolejnej może nie być. Szansą Wiosny było też, i wciąż jest, pokazanie, że może mówić nie tylko w imieniu ludzi wykluczonych, ale też mających dosyć obecnej klasy politycznej. Tym bardziej że ugrupowania mieniące się nową siłą polskiej polityki składają broń. Ruch Pawła Kukiza traci popularność. Sejmowej trzeciej sile politycznej ledwie udaje się zebrać podpisy pod listami do PE. Kukizowcy wewnętrznie skłóceni nie przedstawiają nowych propozycji politycznych, które niczym kiedyś JOW mogłyby u niektórych budzić nadzieję na rozhermetyzowanie sceny politycznej. Janusz Korwin-Mikke przepoczwarzył się w Konfederację, która skupia nie mniej kontrowersyjnych polityków, starających się szokować opinię publiczną wypowiedziami, które niewiele wnoszą. Partia Razem chyba po cichu żegna się z życiem. I to właściwie wszystko. Przed najbliższą serią wyborów nie tylko nie ma ugrupowania polityków rzeczywiście debiutujących i świeżych, ale też potrafiących zawładnąć wyobraźnię społeczną widoczną aktywnością i nośnymi silnymi hasłami. Nie ma dziś polityka na miarę Andrzeja Leppera.

Nie ma ugrupowania buntu ulicznego. AgroUnia odcina się od polityki, jest sporadycznie aktywna, a jej szefowi daleko do charyzmy Leppera. Nie ma polityka pokroju młodego Romana Giertycha potrafiącego scalić prawą flankę, jak swego czasu LPR. Nie ma też politycznych szarlatanów, którzy niczym wczesny Stanisław Tymiński potrafiliby zahipnotyzować Polaków złaknionych „innej” polityki. Im bardziej zagęszczać będzie się spór między PiS+ a PO+, tym większe zapotrzebowanie będzie na trzecią drogę i na nowego trybuna ludowego, charyzmatycznego lidera, stroniącego od poprawności politycznej, który potrafiłby pociągnąć za sobą lud na ulicę i nie bał się ryzyka. Tym bardziej że czasy na nowego trybuna ludowego wydają się idealne. A jeśli PiS wygra kolejne wybory parlamentarne, to po dalszych zmianach prawa może nie być już miejsca na jakikolwiek bunt.