Od kilku dni politycy obozu rządzącego nieustannie krytykują media prywatne. Premier Mateusz Morawiecki, wicepremier Piotr Gliński czy szef Rady Mediów Narodowych naraz zaczęli mówić o tym, jak złe są w Polsce media prywatne albo zagraniczne, jak cenzurują swoich dziennikarzy i niegodnie atakują rząd. Paradoksalnie potwierdzili tym, że PiS myśli o ustawie, która ma stanowić bat na niezależnych od władzy wydawców, czy to pod pozorem ustawy dekoncentracyjnej czy też w inny sposób. Bo gdy kilka dni temu Piotr Zaremba pisał w „Dzienniku Gazecie Prawnej”, że PiS zamierza odmrozić prace nad dekoncentracją mediów, rzeczniczka PiS stwierdziła, że to fake-news.

Teorii w tej sprawie jest kilka, ale większość z nich ma związek z pobytem Jarosława Kaczyńskiego w szpitalu. Otóż według powtarzanej często w PiS plotki prezes wreszcie miał dużo czasu na oglądanie telewizji. W PiS więc można usłyszeć, że martwić z tego powodu powinien się obecny szef telewizji publicznej Jacek Kurski, ponieważ prezes PiS jako widz mógł się przekonać, jak traktowani są pozostali widzowie. I – jak twierdzą nasi rozmówcy – wcale z efektów tego wcieleniowego eksperymentu zadowolony nie był.

Może się więc okazać, że atak na prywatne media ma służyć za zasłonę dymną do przeprowadzenia zmian w TVP, na które nalegać ma też podobno premier Mateusz Morawiecki, który uważa, że dość tępo propagandowe materiały telewizyjne być może były lepsze na etapie utwardzenia na początku kadencji, ale dziś, w chwili gdy PiS stara się zmodernizować swój wizerunek, kolej na inny etap.

Można się też spotkać z interpretacją, że politycy PiS atakują media zagraniczne i prywatne, ponieważ prezes miał w szpitalu też możliwość porównania programów nadawców publicznych z prywatnymi. I niezadowolenie z oferty TVP nie zmieniło oburzenia na atak na PiS, który zaobserwował w mediach prywatnych. Przeczyć temu może z kolei informacja podana w rubryce satyrycznej w „Do Rzeczy”, jakoby szpitalny „telewizor jest ustawiony ciurkiem na TVP Info”, przez co – zdaniem autorów rubryki – prezes o sprawie Stanisława Pięty dowiedział się z poważnym opóźnieniem (w sumie jak ogląda się dużo telewizji, brak czasu na czytanie tabloidów).

Ale to niejedyne skutki oglądania przez prezesa telewizji w szpitalu. Zauważano bowiem też wpływ tego zjawiska na mówców występujących w Sejmie. Otóż wielu z nich zabierając głos w porze telewizyjnej transmisji, zdawało się przemawiać nie do sali plenarnej, lecz do widza w sali szpitalnej. I właśnie w ten sposób złośliwi interpretują wystąpienia przedstawicieli obozu władzy podczas debaty nad wnioskiem nad odwołaniem Beaty Szydło i Elżbiety Rafalskiej. Trudno bowiem nie było wówczas zauważyć swoistego współzawodnictwa pomiędzy byłą premier a obecnym premierem Mateuszem Morawieckim. Beata Szydło broniła osiągnięć swoich i minister rodziny Rafalskiej. Premier zaś ostro atakował opozycję.