„Im chory jest zdrowszy, tym bardziej intensywnie zajmować nim się powinni diabetolodzy" – to zdanie wygłoszone przez prezesa Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego prof. Leszka Czupryniaka tylko z pozoru jest nieracjonalne. Chodzi o to, że najbardziej intensywne leczenie powinno być stosowane u pacjentów z nowo zdiagnozowaną cukrzycą typu 2, tak aby nie doprowadzić do powikłań, które później stają się nieodwracalne (choroby sercowo-naczyniowe, stopa cukrzycowa czy uszkodzenie nerek lub oczu).
Diabetolodzy stawiają sobie bowiem dwa cele: wczesne rozpoznanie osób z wysokim ryzykiem i następnie podjęcie intensywnego leczenia, tak aby w kolejnych latach nie pojawiły się powikłania, z którymi później walczą lekarze innych specjalizacji.
Badania potwierdzają nawet fakt, iż u pacjentów z rozwiniętą cukrzycą w podeszłym wieku na niewiele zdaje się ruch fizyczny czy dieta – odwrotnie niż u pacjentów, u których cukrzyca dopiero się pojawia. Nad tym między innymi debatowali kilka dni temu na spotkaniu „Cukrzyca w codziennej praktyce" najwybitniejsi specjaliści diabetolodzy z całego kraju.
W Polsce na cukrzycę choruje 3 mln osób, milion to osoby niezdiagnozowane. Cukrzyca kosztuje nas ponad 7 mld złotych, połowa tych kosztów to leczenie powikłań.
Czego brakuje dzisiaj polskim diabetologom? Przede wszystkim skutecznie działającego systemu, nakładów na edukację pacjentów i nowoczesnych leków. Holandia, która przygotowała armię pielęgniarek edukacyjnych, które odwiedzają pacjentów także w domach, jako jedyny kraj na świecie odnotowała lekki spadek zachorowań na cukrzycę zamiast wzrostu.