O fuzji mówiło się od dawna. Urzędników ministerstwa do działania zdopingowała jednak uchwała warszawskich adwokatów, którzy zadeklarowali chęć rozmów z radcami prawnymi. Dotychczas stanowisko naczelnych władz adwokatury było nieprzejednane: nie chcą słyszeć o połączeniu. Teraz coraz bardziej wyraźna staje się różnica zdań w samej adwokaturze.Warto jednak przyjrzeć się szczegółom, bo nawet gdyby doszło do kompromisu, droga do połączenia może być wyboista.
Podstawą fuzji powinna być zupełnie nowa ustawa, która precyzyjnie określi zasady działania połączonych zawodów.
Pierwszy konflikt może wybuchnąć podczas dyskusji o zasadach wyboru nowych władz. Nie wszyscy dziekani łatwo zrezygnują z funkcji. Bardzo możliwe, że będzie też problem z określeniem głosów we władzach nowej korporacji. Radców jest bowiem trzy razy więcej niż adwokatów i nietrudno się domyślić, kto przejmie władzę. Taka możliwość już dziś niepokoi władze adwokatury.
– To oczywiste, że radcowie prawni przeważają, więc przy wyborach i podejmowaniu uchwał będą mieć miażdżącą przewagę. Mogą całkowicie zdominować decyzyjnie nową korporację. W efekcie, jeżeli np. adwokaci zechcą szkolić tak, a radcowie inaczej, my nie będziemy mieć nic do powiedzenia – mówi Joanna Agacka-Indecka, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej.
– Rozumiem obawy adwokatów, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, żeby na początku władze korporacji wybierać na zasadzie parytetu, by istniała równowaga decyzyjna – odpowiada Maciej Bobrowicz, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych.