„Noc 12 października” nie jest typowym kryminałem. Ofiara w filmie owszem, jest, ale nie ma mordercy.
We Francji dochodzi do około 800 morderstw rocznie, a 20 procent z nich pozostaje niewyjaśnionych. To ogromny problem wymiaru sprawiedliwości, ale również rodzin, które mimo upływu czasu nie mogą zamknąć tragicznego rozdziału, nie wiedząc, kto i dlaczego zabił bliską im osobę. Tymczasem konstrukcja filmów kryminalnych jest zwykle dość prosta: na początku mamy ofiarę, na końcu winnego zbrodni. Mam czasem wrażenie, że jest to równoznaczne z powiedzeniem widzowi: „OK, był problem, ale został rozwiązany”. I spokój. A tego właśnie chciałem uniknąć.