W chwili wybuchu powstania Grzelak miał dziewięć lat, ale już od czwartego roku życia uczestniczył w spotkaniach osób związanych z konspiracją. Przysięgę złożył kilkanaście dni przed powstaniem, w stolarni przy ul. Boryszewskiej. Odbierał ją od niego jego kolega Zbyszek Wroński, pseudonim "Kret".
– O konieczności walki z okupantem znajomi rodziców rozmawiali w naszym domu już w grudniu 1939 roku Byłem małym dzieckiem, ale te rozmowy przez całe lata toczyły się przy mnie – opowiadał. Był więc pewien, że należy zaangażować się w walkę. Ostatecznie się utwierdził, kiedy na jego oczach Niemcy rozstrzelali dużą grupę cywilów. – To był odwet za zabicie jakiegoś Niemca. Stałem z matką tak blisko, że dokładnie widziałem rozlewającą się na boki krew. Dziecko, które coś takiego widzi, nie ma wątpliwości, czy należy walczyć z okupantem – tłumaczył.
W działalność konspiracyjną wciągnęli go znajomi ojca – wcześniej żołnierza 26. Pułku Ułanów Wielkopolskich, piłsudczyka i jednego z właścicieli firmy wydawniczej "Trzaska, Evert, Michalski". Pierwszym zadaniem "Pilota" było obserwowanie Ukraińca, który regularnie odwiedzał mieszkającą w tej samej kamienicy co on prostytutkę. W jej mieszkaniu regularnie odbywały się orgie z udziałem Niemców. Ten Ukrainiec wszedł w struktury podziemne i donosił okupantom na kolegów. Dzięki pracy "Pilota" konfidenta usunięto.
Po upadku Powstania razem z chorą mamą Grzelak ukrywał się w ruinach miasta. Po wojnie był współtwórcą polskiej fabryki zegarków w Błoniu. Prowadził zakład zegarmistrzowski na Mokotowie, przy ul. Puławskiej. Był Kawalerem Orderu Uśmiechu.
Jerzy Grzelak zmarł w zeszłą środę.