Śmierć Dawida Kosteckiego. "Możliwe pozorowane samobójstwo"

Trzeba zbadać, czy ktoś miał motyw dokonania zabójstwa, lub czy zmarły miał powody, by pozbawić się życia - mówi prof. Monika Całkiewicz, kryminolog.

Aktualizacja: 09.09.2019 10:46 Publikacja: 08.09.2019 18:58

Śmierć Dawida Kosteckiego. "Możliwe pozorowane samobójstwo"

Foto: Fotorzepa, Tomasz Stojek

Czy w sprawie śmierci boksera coś panią zaskakuje lub niepokoi?

Zawsze budzi niepokój, gdy osoba, która podobno miała wiadomości niewygodne dla prominentnych osób, ginie w niewyjaśnionych okolicznościach, zwłaszcza gdy była w tym momencie aż tak zależna od służb państwowych.

Wierzy pani w to, że Kostecki popełnił samobójstwo? Jaki scenariusz wchodzi w grę?

Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Lata doświadczeń nauczyły mnie, że – aby wyrobić sobie przekonanie o przestępnym albo nieprzestępnym charakterze zdarzenia – należy opierać się na aktach sprawy, a nie na doniesieniach medialnych, często niepełnych i nieodzwierciedlających całości materiału dowodowego. Natomiast wydaje mi się, że wciąż są okoliczności, które wymagają wyjaśnienia, na przykład ślady na karku Dawida Kosteckiego.

Kostecki powiesił się na łóżku, na pętli z prześcieradła zaczepionej o kratę. To chyba rzadko spotykany sposób?

Pamiętam niemal identyczną sprawę, tyle że osadzony nie odbywał kary pozbawienia wolności, a był tymczasowo aresztowany. Powiesił się, leżąc na łóżku. Pętlę zrobioną z własnej koszuli zaczepił o ramę znajdującą się na wezgłowiu. Z praktyki prokuratorskiej pamiętam też mało typowe przypadki powieszenia się na kaloryferze znajdującym się pod parapetem czy na klamce – z tym że akurat te zdarzenia nie dotyczyły osób pozbawionych wolności. Nie jest jednak prawdą, że do powieszenia się potrzebny jest hak od żyrandola albo gałąź wysokiego drzewa.

Czy bokser mógł „bezszelestnie" się powiesić?

Ludzie decydujący się na samobójstwo wybierają taki sposób, jaki jest dla nich dostępny i wydaje im się najbardziej skuteczny. Samobójstwo przez powieszenie jest w Polsce najczęściej spotykane. Ostatnie dostępne statystyki policyjne wskazują, że w 2017 roku dokonano w naszym kraju 5276 zamachów samobójczych, z czego aż 4313 – przez powieszenie. Następny pod względem popularności sposób, czyli rzucenie się z wysokości, to tylko 342 przypadki.

Jednak to chyba trudny do wykonania sposób zejścia ze świata?

Mechanizm śmierci z powieszenia polega, mówiąc w największym skrócie, na zaciśnięciu przez pętlę ciężarem ciała tętnic, co powoduje zablokowanie dopływu krwi do mózgu i jego niedotlenienie. Utrata przytomności następuje bardzo szybko, w ciągu kilku czy kilkunastu sekund – w zależności od pozycji wisielca. Do zaciśnięcia tętnic szyjnych wystarcza ciężar ok. 4 kg. Dlatego właśnie możliwe jest powieszenie w nietypowych pozycjach, z podparciem, nawet na leżąco. A skoro utrata przytomności następuje niemal natychmiast, to osoba powieszona nie jest w stanie wykonywać żadnych odruchów obronnych, w efekcie śmierć jest bezszelestna.

Czy mogło to być zabójstwo upozorowane na samobójstwo?

Nie znając akt sprawy, nie potrafię powiedzieć, czy i na ile realną wersją jest upozorowane samobójstwo. Nie jest łatwo powiesić broniącego się człowieka, trzeba go obezwładnić, ale i wówczas ciężar jego bezwładnego ciała nie ułatwia zadania. Powieszenie kogoś obezwładnionego na łóżku jest sposobem na uniknięcie trudności z dźwiganiem ciężkiego ciała. Przynajmniej teoretycznie wersja pozorowanego samobójstwa w przypadku Dawida Kosteckiego wchodzi więc w grę i powinna być zweryfikowana w drodze czynności procesowych.

Kostecki miał dziwne ślady na karku. Czy mógł zostać rażony paralizatorem i powieszony?

Opis tych obrażeń pasuje do takich, które może pozostawić paralizator. Natomiast według mojej wiedzy jednokrotne rażenie paralizatorem nie powoduje utraty przytomności. Jeśli przyjąć wersję zabójstwa, użycie paralizatora mogło spowodować co najwyżej silny ból, oszołomienie, obciążenie układu mięśniowego, a więc stan utrudniający skuteczną obronę.

Gdyby rażono go paralizatorem, kiedy leżał w łóżku, czy możliwe, by się nie bronił i żeby nie było śladów walki?

Teoretycznie możliwe jest, że – po oszołomieniu paralizatorem – sprawcy przytrzymali ofiarę, usiedli na niej, owinęli kocem, ale wtedy zazwyczaj jednak jakiś ślad, choćby w postaci siniaka czy zadrapania, zostaje.

Według monitoringu nikt do celi nie wchodził. Czy współwięźniowie mogli być np. w zmowie ze zleceniodawcą?

Takiej wersji nie da się wykluczyć, dlatego tak istotne jest zbadanie tego, co robili w czasie zdarzenia współwięźniowie, a także ustalenie, czy mogli mieć motyw dokonania zabójstwa.

Czy można odróżnić samobójstwo od zabójstwa?

Teoretycznie zawsze to jest możliwe, bowiem współczesna kryminalistyka dysponuje doskonałymi metodami badawczymi. W praktyce jednak wiele zależy od sprawności i zaangażowania ekipy śledczej. Im mniej profesjonalny zespół, tym łatwiej o błędne ustalenie charakteru zdarzenia. Oczywiście jeszcze o to łatwiej, gdy dochodzi do świadomych zaniedbań albo wręcz celowych działań nakierowanych na nieustalenie prawdy.

Co jest najważniejsze do wyjaśnienia, co naprawdę stało się z bokserem?

W każdym przypadku, kiedy trzeba ustalić, czy mamy do czynienia z zabójstwem czy samobójstwem, kluczowe są oględziny zwłok i miejsca, w którym zostały znalezione, a następnie otwarcie zwłok, czyli tzw. sekcja. Konieczne jest też zbadanie sytuacji pokrzywdzonego w celu stwierdzenia, czy ktoś mógł mieć motyw dokonania zabójstwa albo czy zmarły miał powody, aby pozbawić się życia. Czasami wykonuje się nawet opinię suicydologiczną, mającą na celu wskazanie, czy zmarły miał skłonności samobójcze. Oczywiście wykonuje się też wiele innych czynności procesowych, w tym na przykład przesłuchuje się osobę, która znalazła zwłoki, ale w moim przekonaniu te, które wymieniłam, są najważniejsze.

Kostecki miał dobry kontakt z rodziną, nie miał depresji. Co musiałoby się wydarzyć, by nagle chciał się zabić?

Warto pamiętać, że bardzo wielu przypadkach osoby dokonujące zamachów samobójczych nie wyrażają głośno myśli o planowanej śmierci, nie zostawiają listu samobójczego, nie cierpią na depresję. Obniżony nastrój czasami jest widoczny dla najbliższych, ale po śmierci samobójcy naturalną reakcją obronną jest negowanie przez nich zmian w psychice – skoro bowiem jakieś symptomy były możliwe do zauważenia, to przecież można było zapobiec nieszczęściu. Dużo łatwiej jest dojść do przekonania, że żadnych niepokojących symptomów nie było. W przypadku Dawida Kosteckiego media donoszą o jego dwóch próbach samobójczych. Jeśli informacje te są prawdziwe, to można przyjąć, że miał skłonności samobójcze.

Po samobójstwach popełnianych w więzieniach zawsze pojawia się fala spekulacji. Czy słusznie?

Każdy przypadek samobójstwa popełnionego w zakładzie karnym czy areszcie śledczym powinien być bardzo rzetelnie zbadany. Osadzony przebywa pod opieką służby więziennej, czyli państwa, które powinno zrobić wszystko, żeby zapewnić bezpieczeństwo skazanym i tymczasowo aresztowanym. Jeśli dochodzi do śmierci gwałtownej (czyli z przyczyn innych niż naturalne), siłą rzeczy pojawia się fala spekulacji, bo w świadomości społeczeństwa, kształtowanej nierzadko przez filmy kryminalne, niebezpieczeństwo grozić może osadzonemu zarówno ze strony innych więźniów, jak też strażników więziennych. Zresztą państwo w takim przypadku ma obowiązek też chronić człowieka przed samym sobą i zapobiegać próbom samobójczym, do których w warunkach izolacji dochodzi częściej, niż na wolności.

Dr hab. Monika Całkiewicz jest radcą prawnym, prof. Akademii Leona Koźmińskiego, specjalistką w zakresie prawa karnego, kryminalistyki i kryminologii

Wdowa domaga się sprawiedliwości

Dawida Kosteckiego 2 sierpnia znaleziono martwego w celi aresztu na Białołęce w Warszawie – powieszonego na pętli z prześcieradła na łóżku, pod kocem. Trafił tu 18 czerwca z Rzeszowa (gdzie odbywał wyrok), by zeznawać w procesie przeciwko oskarżonemu o rozbój.

Prokuratura uważa, że bokser popełnił samobójstwo, jego rodzina i prawnicy sądzą, że było to zabójstwo upozorowane na samobójstwo. Na karku bokser miał ślad podobny do ukłuć igłą – śledczy twierdzą, że to „zadawnione strupy", prawnicy – że to ślad od paralizatora.

Tymczasem alarmujący list do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego skierowała żona boksera Edyta Kostecka (co podało Radio Zet). „Nie jestem politykiem i nie obchodzi mnie to, że ta śmierć nastała w czasie kampanii wyborczej. Chcę sprawiedliwego śledztwa i traktowania mnie uczciwie" – pisze wdowa. Pyta, dlaczego przedstawiciel Ministerstwa Sprawiedliwości wszedł do celi, próbował robić zdjęcia i twierdził, że przekaże je ministrowi. Kostecka pyta, po co rządowi było to zdjęcie i dlaczego od sprawy odsunięto prokuratora Kapuścińskiego (ujawnił ślady na szyi).

Czy w sprawie śmierci boksera coś panią zaskakuje lub niepokoi?

Zawsze budzi niepokój, gdy osoba, która podobno miała wiadomości niewygodne dla prominentnych osób, ginie w niewyjaśnionych okolicznościach, zwłaszcza gdy była w tym momencie aż tak zależna od służb państwowych.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?