Nie będzie szerokiego porozumienia ugrupowań lewicowych przed wyborami do europarlamentu. Rada Krajowa SLD zdecydowała, że chce w nich wystąpić pod własnym szyldem i gotowa jest tylko udostępnić miejsca na listach wybranym politykom, np. Włodzimierzowi Cimoszewiczowi i Dariuszowi Rosatiemu. Cimoszewicz zapowiedział, że w tej sytuacji nie będzie kandydował do PE. UP, dotąd najwierniejszy sojusznik SLD, jest obrażona, że jej kandydaci mają występować pod logo Sojuszu. Jedynie Dariusz Rosati, lider nowej inicjatywy „Porozumienie dla Polski”, w skład której wchodzą m.in. SdPl i PD, nie powiedział jeszcze ostatecznego „nie” na propozycję.
[b]Rz: Jak pan ocenia decyzję SLD o starcie w eurowyborach pod własnym szyldem?[/b]
Włodzimierz Cimoszewicz: To rozczarowująca decyzja. Mimo kurtuazyjnego apelu pod adresem osób spoza SLD partia ta postanowiła iść do wyborów sama. Uważam to za błąd, który najpewniej doprowadzi do tego, że pojawi się jeszcze jedna lista lewicy lub centrolewicy. Czyli do tego, przed czym moja inicjatywa miała te środowiska ustrzec. Kilkumiesięczne wysiłki na rzecz szerszego porozumienia środowisk, które mogłyby w imieniu Polski wnieść wiele dobrego do przyszłej, niezbędnej debaty o Europie, poszły na marne. W tej sytuacji mój udział w wyborach do PE nie wchodzi w rachubę.
[b]Niektórzy obserwatorzy sceny politycznej uważają, że podzielona lewica poniesie klęskę w wyborach do PE i wtedy na gruzach starych ugrupowań wyrośnie nowe. Co pan o tym sądzi?[/b]
Znam wielu ludzi związanych z lewicą, którzy uważają, że najpierw trzeba wszystko zaorać i wyrównać, a potem budować coś nowego. Ale to naiwne rozumowanie, bo od chciejstwa rzeczywistość wcale się nie zmienia. Prowadzenie polityki polega na powolnym i mozolnym budowaniu partii, wzmacnianiu jej i poszukiwaniu porozumienia. A o to na lewicy jest teraz bardzo trudno, bo we wszystkich jej środowiskach dominują ludzie młodzi, mało doświadczeni, a tym samym niepotrafiący szukać kompromisów, porozumiewać się i hamować swoich osobistych ambicji.