[b]Czy te słowa oznaczają jakiś przełom w podejściu do historii w Rosji?[/b]
[b]Aleksiej Makarkin:[/b] Może przełom to za duże słowo, zobaczymy, co za tymi słowami pójdzie. Ale są one bardzo ważne. Prezydent próbuje udowodnić, że ma poważne zamiary i rzeczywiście chce być reformatorem. I rozumie, że w Rosji nie można nim być, nie odcinając się od Stalina. Dlatego zdecydował się na ten symboliczny krok. Ważny jest też kontekst: Miedwiediew wyruszył na wyprawę krzyżową przeciwko korporacjom państwowym i zażądał wyrzucenia urzędników z federacji sportowych. Wcześniej napisał tekst „Rosjo, naprzód!”, który jest swojego rodzaju manifestem modernizacji. Teraz odrzuca Stalina, sprzeciwiając się tej części establishmentu, która go wybiela. Bo Stalin i reformy są nie do pogodzenia.
[b]A więc to nie tylko słowa, ale poważne zamiary?[/b]
Myślę, że tak, a przynajmniej wyraźny sygnał dla społeczeństwa, u którego Miedwiediew wywołuje mieszane uczucia. Wielu ludzi uważa go za tymczasowego prezydenta, strażnika tronu itd. Miedwiediew chce pokazać, że nie jest alter ego Putina, który ma do Stalina nieco inny stosunek.
[b]W każdym razie nigdy się nie zdobył na tak mocne słowa.[/b]