[b]Po pana nominacji pojawiło się w mediach sporo nieprzychylnych panu publikacji. To prawda, że chce pan pozywać do sądu tych, którzy pana zniesławili? [/b]
Jak się pojawiłem w kancelarii adwokackiej z tymi tekstami o mnie, to jeden z mecenasów się rozmarzył i powiedział: szkoda, że tu nie jest Ameryka. Dlaczego? Bo on po jednym takim procesie nie musiałby już pracować do końca życia. Ja wiem, że jesteśmy w Polsce, a nie w Ameryce, ale mamy wiele fantastycznych fundacji charytatywnych, które robią nadzwyczajne rzeczy. To może korzyść z obrażania mnie w gazetach będzie taka, że te fundacje trochę się wzbogacą.
[b]To jaka jest prawda o przeszłości Jacka Sobali?[/b]
Proszę pana – prawda jest taka, że skończyłem PWST w Warszawie, że dostałem dyplom z piątką, a kiedy byłem na ostatnim roku, Tadeusz Łomnicki zaproponował mi, żebym zagrał jego syna w sztuce, którą właśnie reżyserował. To się nigdy nie zdarzyło i ja każdemu studentowi życzę takiego debiutu. To fakt, że w ciągu pięciu lat studiów, które normalnie trwają cztery lata, ja przez cztery i pół roku miałem wojsko. Zaliczyłem wszystkie możliwe typy i rodzaje szkolenia wojskowego. Byłem szantażowany i zastraszany, ale nie poszedłem na współpracę. Bałem się, bo mogłem nie skończyć żadnych studiów, a za to na dwa lata trafić do armii. Nie przestraszyłem się wtedy, to tym bardziej nie zlęknę się dzisiaj. Przecież nawet zdjęcie przy tekście w „Przekroju“ to był fotomontaż.
[b]Kiedy i kogo pan pozwie?[/b]
Na razie rozmawiam. Rozmawiałem na przykład z Tomaszem Jastrunem, który napisał o mnie w „Newsweeku“ w sposób krzywdzący i nieuczciwy. Ręce mi opadły, bo tłumaczył się, że ponieważ pisze cztery felietony tygodniowo, to zdarza mu się krzywdzić ludzi. Cóż, niech to zostanie sprawą jego sumienia. Niech się młodzież uczy, bo ta nagonka odbyła się według mechanizmów ze stanu wojennego. Ktoś pisze nieprawdę, ktoś inny się na to powołuje, powiela, dodaje swoje nieprawdy. Dla mnie najlepszą recenzją jest to, jak słyszę od ludzi, którzy wiele lat pracują w Radio, że tak profesjonalnego dyrektora nie mieli w życiu. I mówią tak dziś ludzie z dawnej Biski i Programu I, którymi kiedyś kierowałem. Oni nie mają w chwaleniu mnie naprawdę żadnego interesu. Więc cenię te opinie i bardzo mi miło. Np. w Bisce moim zastępcą był Adam Fijałkowski, przy okazji były dyrektor Trójki – ten facet od ponad dwóch lat jest dyrektorem wszystkich rozgłośni w Agorze. Radia nie robi się w pojedynkę. Jak on się nie zna na radiu, to ja też.
[b]Podobno pracownicy Trójki tęsknią za Jethon, patrzą na pana wilkiem. I protestują.[/b]
Nikt na mnie wilkiem nie patrzy. Dziennikarze podpisali list protestacyjny nie przeciwko mnie, tylko przeciwko formie i sposobowi, w jaki została zwolniona Magda Jethon. Inna sprawa, że ja byłem zwolniony ze stanowiska szefa radiowej Jedynki w gorszy sposób i nie robiłem z tego powodu żadnych demonstracji.
[b]Czyli mamy uznać taki tryb za normalny?[/b]
To jest nieszczęście mediów publicznych w takim kształcie, jaki w Polsce istnieje: każdy, kto obejmuje stanowisko takie jak ja, musi zdawać sobie sprawę z tego, że wcześniej czy później zostanie odwołany. Nie ma większego znaczenia, czy będzie coś robił dobrze, czy źle. Przyjdzie inna ekipa i go wyrzuci.
[b]A on dowie się z gazety?[/b]
Żeby pan wiedział – kiedy mnie zwalniano z Programu I, to dowiedziałem się o tym z gazety. Magdę proszono o spotkanie. Odmówiła i dlatego odbyło się to przez telefon. Zresztą powierzenie jej funkcji też się odbyło w trybie, powiedzmy, niezwyczajnym. Ja jej to mówię szczerze, patrząc prosto w oczy: niech nie rżnie Dziewicy Orleańskiej, że przypadkowo szła Myśliwiecką z tragarzami, przypadkowo spotkała pana prezesa Wijasa z Samoobrony i on, urzeczony ówczesną aurą, ponieważ nie wiedział, o czym ma z nią rozmawiać, zaproponował, żeby to ona była dyrektorem, a nie Skowroński. To się tak nie odbyło. A o panu Wijasie mogę powiedzieć tylko, że jest to przykład jegomościa, który jako jedyny odważył się w czasie, kiedy byłem szefem radiowej Jedynki, na nacisk polityczny.
[b]To znaczy?[/b]
Domagał się ode mnie, żeby było więcej Andrzeja Leppera w „Sygnałach dnia“. Ale po tym, co usłyszał w odpowiedzi, rozumiem, że miał pełne prawo mnie nie polubić. No i przy pierwszej okazji mnie zwolnił. A mnie w radiowej Jedynce udało się powstrzymać spadek słuchalności, uporządkować wewnętrzną strukturę redakcyjną, czyli uprościć wszystkie komunikacje i wyczyścić finanse. I mogłem realizować np. projekt darmowych poranków symfonicznych dla dzieci co tydzień. Transmitowaliśmy je na żywo na antenie - to dla mnie najlepszy przykład tego, jak powinny być wydawane pieniądze z abonamentu. Gdybym zrobił w Jedynce cokolwiek złego, to ludzie którzy mnie zwalniali natychmiast by o tym światu oznajmili, bo dla nich taki pretekst byłby bardzo wygodny. Nic takiego nie nastąpiło.
[b]A czy obrazili się na pana słuchacze Trójki? Podobno na przykład komitet miłośników Trójki.[/b]
Nic takiego się nie zdarzyło. Moja rozmowa z komitetem - i mam na to świadka - nie przebiegała wcale tak, jak to opisywała "Gazeta Wyborcza". Była rzeczowa i miła. Zakończona deklaracją, że będziemy ze sobą współpracowali, że działamy dalej. A kilka godzin potem przeczytałem na portalu gazety, że miało miejsce coś zupełnie innego. Zadzwoniłem do pana Darka Pekałowskiego, przewodniczącego komitetu i zapytałem co się stało, a on odpowiada, że nic takiego nie powiedział. Nic z tego, co mu w usta włożono. Nie ma między nami wojny. Spotykamy się, witamy, podajemy sobie rękę. Czekam aż kurz opadnie.
[b]Czy w takim razie Magda Jethon będzie pracować dalej w Trójce? [/b]
To dobre pytanie. I tak naprawdę pytanie do Magdy, chociaż ostatecznie zdecyduje Zarząd. Na razie Magda jest na zwolnieniu lekarskim.
[b]Pan widzi Jethon w Trójce?[/b]
Odpowiem tak: kiedy byłem dyrektorem w Bisce, a potem w Programie I, to byłem jedyną osobą w całym Polskim Radio, która potrafiła i chciała pracować z Magdą Jethon. I ona była kierowniczką największej redakcji w Programie I. A dziś niesmacznie brzmią dla mnie jej wypowiedzi w „Gazecie Wyborczej“, gdy opowiada o okolicznościach, jak ją przedstawiałem zespołowi. I mówi, że powiedziałem, że będzie kierownikiem, bo jest dobra, i że jest od 15 lat moją kochanką. Jak to jest podane bez kontekstu, to brzmi żenująco, prawda? A Magda zna ten kontekst doskonale, bo wie, jak bardzo w telewizji czy radiu mocna jest tzw. korytarzowa plotka. I ja po to, żeby zdementować te idiotyczne plotki, specjalnie tak powiedziałem. Podawanie tych słów jako przykładu na moje poczucie humoru mnie po prostu obraża.
[b]Minister skarbu Aleksander Grad powiedział, że chciałby powrotu Magdy Jethon na stanowisko szefa III Programu PR. Jak pan to skomentuje?[/b]
Życzę panu ministrowi, żeby szybko piął się po szczeblach kariery, pilnie się uczył i rozwijał, a wtedy kto wie… może kiedyś, w przyszłości, zostanie prezesem radia. Wtedy będzie rozdzielał nominacje.