[b]- Zgadza się pani z zarzutem, że brytyjskie prawo lepiej chroni interesy osób i firm, które czują się zniesławione niż tych, które ujawniają informacje na ich temat? [/b]
- Londyn był zawsze znany jako światowa stolica turystyki procesowej. Wystarczyło spełnić kilka podstawowych warunków, by móc oskarżyć osobę, która naruszyła nasze dobra osobiste. I rzeczywiście to na osobie, która została pozwana, spoczywa obowiązek udowodnienia, że mówiła prawdę. Ale brytyjskie prawo jest często wypaczane w mediach. Głównie krytykują je Amerykanie, bo u nich gwarancja wolności słowa jest wpisana do konstytucji. W efekcie chronione jest tam tak samo prawo do mówienia prawdy, jak i nieprawdy. Prawda i fałsz mają taką samą wartość. Moim zdaniem w Wielkiej Brytanii równowaga, czyli z jednej strony ochrona dóbr osobistych, a z drugiej ochrona rzetelnego dziennikarstwa jest właściwa. Dziennikarz, który nie kłamie i nie manipuluje, nie musi się niczego bać. Sama byłam dziennikarką i wiem, że brytyjscy dziennikarze nie boją się ujawniać afer i skandali, ale muszą mieć po prostu dobrze udokumentowany materiał. Oczywiście napisanie rzetelnego tekstu w ciągu jednego dnia, czego się często domagają redakcje, może być niemożliwe.
[b] - Ale nawet jeśli mam rację, a zostanę pozwany, to wysokie koszty sądowe mogą uniemożliwić mi obronę. [/b]
- Dawniej na procesy o zniesławienie stać było tylko najbogatszych. Później próbowano to zmienić i zapewniono dostęp do sądów uboższym. Specjalnie dla nich wymyślono system częściowych opłat. Jeśli przyjmuję ryzykowną sprawę, to umawiamy się, że początkowo biorę od pana tylko 10 procent mojej stawki za godzinę wynoszącej na przykład 200 funtów. Jeśli sprawa się przedłuża, a więc ryzyko przegranej rośnie, koszty także rosną. Żeby prawnicy czy kancelarie, które poświęciły jakiejś sprawie czas wart pół miliona dolarów nie straciły tych pieniędzy, mają prawo domagać się pełnej opłaty po przegranej sprawie. Ale ostatecznie decyduje sąd. Jeśli sprawa jest wygrana, koszty ponosi druga strona. Ten system ma wiele dobrych stron. Najważniejsza jest taka, że zachęca do ugody. Wizja rosnących kosztów procesowych powoduje, że wiele osób nie decyduje się wyczerpywać do końca drogi procesowej. Jestem zdziwiona zapowiedzią arbitralnego zmniejszenia stawek o 90 procent. Wielu prawników uzna, że nie opłaca im się brać ryzykownych spraw i bronić osób, które zostały pozwane o zniesławienie. To one mogą ucierpieć w wyniku zmiany prawa.
[i] Kate MacMillan reprezentowała polityków, celebrytów i biznesmenów, m.in. finansistów Jamesa Goldmistha i braci Davida i Simona Ruebenów, rosyjskiego oligarchę Borysa Bieriezowskiego oraz piłkarza i menedżera Kevina Keegana. [/i]