W wyborach prezydenckich najwięcej zamieszania w drugim szeregu mieli wywołać Andrzej Olechowski i Marek Jurek. Ten pierwszy wrócił na scenę, przypominając, że jest jednym z założycieli Platformy i krytykując Donalda Tuska za zdradę liberalnych ideałów. Olechowskiego typowano nawet na trzecią siłę wyborów i poważną alternatywę dla kandydata PO.
Marek Jurek, przywódca Prawicy Rzeczypospolitej, miał być największym konkurentem Jarosława Kaczyńskiego w walce o elektorat konserwatywny. Prezes PiS mógł ponieść przez niego poważne straty.
Jednak kampania wyborcza pokazała, że prawda jest inna. Trzecią siłą w wyścigu po prezydenturę okazał się mało barwny dotąd kandydat SLD Grzegorz Napieralski (12 proc. w sondażu „Rz”), a na prawicy najwięcej zyskał nie Marek Jurek, lecz Janusz Korwin-Mikke (4 proc.). Natomiast Andrzej Olechowski dziś nie liczy się w sondażach (1 – 2 proc.), a Marek Jurek z trudem osiąga 2 – 3 proc. Skąd ta zmiana?
– Dobry wynik to efekt pracowitości naszego kandydata. Napieralski tworzy nową lewicę, bliską ludziom pracy, ale już socjalną w europejskim stylu. – mówi „Rz” Tomasz Kalita, rzecznik sztabu Napieralskiego.
W ciągu niespełna dwóch miesięcy Napieralski odwiedził ponad pięćdziesiąt miast. Był widoczny w Internecie: na portalach społecznościowych, komunikatorach, na YouTube. Zdaniem ekspertów udało mu się pozyskać część elektoratu Bronisława Komorowskiego.