W niedzielę tuż po zamknięciu lokali wyborczych Polakom oglądającym telewizję ukazały się zupełnie różne wyniki. W prognozach przygotowanych przez SMG/KRC dla TVN oraz Homo Homini dla Polsatu News kandydat PO Bronisław Komorowski bardzo wyraźnie pokonał lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego. Prowadził odpowiednio aż 12 i 10 pkt proc. Co więcej, niewiele mu brakowało do zwycięstwa już w I turze wyborów.
Tymczasem w prognozie przygotowanej przez TNS OBOP dla TVP różnica wynosiła zaledwie 5 pkt proc., a poparcie dla kandydata PO – niewiele ponad 40 proc. Jak się okazało po podaniu wyników przez Państwową Komisję Wyborczą, to prognoza przygotowana dla TVP się sprawdziła.
Na firmy sondażowe, które nie trafiły z wynikami, posypały się gromy. Tuż po ogłoszeniu wyników politycy różnych opcji mówili o kompromitacji.
– To naprawdę duża wpadka – ocenia dr Anna Materska-Sosnowska, politolog z UW. – Niestety, zapewne sprawi ona, że zaufanie do firm sondażowych, i tak już mocno nadwerężone, jeszcze spadnie. A to może zaowocować jeszcze większymi pomyłkami w przyszłości.
Zdaniem prof. Waldemara Parucha, politologa z UMCS, rozbieżność wyników sondażowych wskazuje na powrót do połowy lat 90. – To bardzo niedobry sygnał dla demokracji. Oznacza bowiem, że tak jak w latach 90. wyborcy utożsamiają sondażownie z mediami, a media z ludźmi trzymającymi władzę. I boją się przyznawać do swoich poglądów i sympatii politycznych – wyjaśnia.