O Marcelo Bielsie mówią, że jest specjalistą od katastrof, a on się nie obraża. Przeciwnie, mówi, że sukces to stan przejściowy i wyjątkowy, naturalnym środowiskiem trenera jest porażka.
Zwłaszcza trenera eksperymentującego, a Bielsa to jeden z tych, którzy nie potrafią przyjąć na wiarę, że jak powiedział przed jednym z meczów w RPA Diego Maradona, „ciepłą wodę już w futbolu wymyślono“. Maradona też zresztą nie od razu przyjął to do wiadomości, myślał swego czasu, by na mundial zabrać samych środkowych obrońców, a pilnowanie boków zostawić pomocnikom. Ale na szczęście doradcy nad nim zapanowali i zamiast udawać trenera, pozostał liderem.
– Diego to jeden z nas. Od taktyki są inni, on się nami opiekuje i dba o atmosferę – mówi Carlos Tevez. Żywioł Diego to buziaki dla piłkarzy, gotowe cytaty dla dziennikarzy (gdy go pytano, czemu tak często przytula piłkarzy, odpowiedział: – Nie bójcie się, spotykam się z Veronicą, 31 lat, blondynka, bardzo ładna) i szpile wbijane futbolowym mandarynom w rodzaju Seppa Blattera.
Zabawiając siebie i innych, Maradona wprowadził Argentynę do drugiej rundy z kompletem zwycięstw. Równie dobrze rozpoczął fazę pucharową - od wygranej z Meksykiem. Czyli dokonał czegoś, co się z podobnie utalentowanym pokoleniem nie udało Marcelo Bielsie. Jego argentyński gwiazdozbiór odpadł z mundialu 2002 już w rundzie grupowej. Ale Bielsa pozostał na stanowisku jeszcze dwa lata, aż niespodziewanie sam zrezygnował, niedługo po doprowadzeniu Argentyńczyków do złotego medalu igrzysk w Atenach. W jego przypadku niespodzianki to norma, od chwili gdy jako dziecko z rodziny polityków i prawników postanowił, że on woli życie w dresie i na trawie.
Bielsa wygląda jak szalony naukowiec, który wybiega z domu, wciągając na siebie to, co mu wpadło w ręce, przy linii bocznej krąży w okularach, z notatnikiem, a ostatnio również z kubkiem kawy w ręce. Jest fanatykiem analiz wideo, konferencje prasowe potrafi wydłużać w nieskończoność. Zanim wybierze skład, sam biega po trawie, żeby sprawdzić, co będą na niej mogli zrobić jego piłkarze.