[b]Rz: Franciszek Smuda powiedział o panu, że wreszcie wrócił do nas bramkarz, który świetną grą ratuje skórę drużynie. Zgadza się pan?[/b]
[b]Artur Boruc:[/b] Mam nadzieję, że tak jest i że już tak zostanie. Decydujące będą najbliższe miesiące. Przeciwko Ukrainie zagrałem poprawnie, ale formę weryfikować będą następne mecze. A jeśli usiądę na ławce w Fiorentinie, to nie będę miał zbyt wielu szans. To teraz jedyny problem: moja pozycja w klubie.
[b]Czy to nie dziwne, że kiedy grał pan w Celticu, nie było powołań do reprezentacji, a Smuda postanowił pana sprawdzić dopiero, kiedy stał się pan drugim bramkarzem Fiorentiny?[/b]
Może do kadry rzeczywiście bliżej jest z ławki rezerwowych. A już poważnie – nie myślałem o tym. Skupiałem się na swojej formie. Jeszcze wiele innych spraw zaprzątało mi głowę, nie miałem czasu na roztrząsanie, dlaczego Smuda mnie nie powołuje. Teraz cieszę się, że tu jestem, że wróciłem. Mam nadzieję, iż już nie zniknę. Szkoda, że nie udało się wygrać z Ukrainą, taki gol stracony w ostatniej minucie naprawdę boli.
[b]Dlatego pan schudł?[/b]