Zarząd warszawskiego Śródmieścia postanowił w zeszłym tygodniu, że w umowach wynajmu lokalu znajdzie się zapis: „dostęp do usług oferowanych w lokalu nie może być ograniczony na podstawie nieokreślonych, uznaniowych kryteriów wprowadzanych przez najemcę – tzw. selekcji”. Dopuszczone są jedynie sytuacje, że wejście jest tylko dla posiadaczy kart klubowych.
Burmistrz i jego zastępcy postanowili wprowadzić takie obostrzenia po skargach od osób, które bez powodu zostały zatrzymane na bramce.
– Nie wpuszczono m.in. chłopaka chorego na raka, który po chemioterapii stracił włosy – opowiada burmistrz Śródmieścia Wojciech Bartelski. – Zatrzymano też 40-letnią kobietę, mówiąc, że „mamusiek nie wpuszczamy”.
Plotki głoszą, że problemy z wejściem mają też prominentni dzielnicowi urzędnicy, władze Śródmieścia jednak je dementują. – Nie chodzę do takich miejsc – mówi burmistrz Bartelski. – Nigdy nie miałem problemów z przejściem przez sito selekcjonerów – zapewnia wiceburmistrz Marcin Rzońca. – Bywam tam jednak bardzo rzadko, wolę puby lub kawiarnie.
[srodtytul]Kurczaki z hipermarketu[/srodtytul]