Kluzik-Rostkowska: Nie wrócę już do PiS

PO i PiS są zainteresowane utrzymaniem emocjonalnego sporu między sobą, a to paraliżuje scenę polityczną. Chciałabym się wbić między te dwie partie klinem – mówi Piotrowi Gursztynowi posłanka usunięta z Prawa i Sprawiedliwości Joanna Kluzik-Rostkowska.

Publikacja: 06.11.2010 17:40

Kluzik-Rostkowska: Nie wrócę już do PiS

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

[b]Co pani poczuła, gdy dowiedziała się pani o wyrzuceniu z PiS? [/b]

Zrozumiałam, że muszę zawrócić z drogi z Warszawy do Puław. Jechałam na spotkanie z wyborcami. Pierwsze uczucie to była myśl, jak sobie poradzi PiS w Puławach, bo przecież czekali na mnie. Wszystko było przygotowane. A potem pomyślałam o wszystkich innych osobach, którym udzieliłam poparcia, zrobiłam np. z nimi zdjęcia, dałam swój podpis na ulotkach itd.

[b]Jak się pani dowiedziała? [/b]

Dowiedziałam się od dziennikarzy…

[b]To podobnie jak Elżbieta Jakubiak, która poprzednio o swoim zawieszeniu dowiedziała się z telewizyjnego paska. [/b]

Wiedziałam, że trwa Komitet Polityczny PiS i wiedziałam, że może zapaść taka decyzja.

[b]Spodziewała się pani? [/b]

Brałam to pod uwagę.

[b]Intuicja to pani podpowiadała czy dostawała pani sygnały w tej sprawie? [/b]

Intuicja. Ale nie kobieca, lecz polityczna. Wskazówką był ton wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego na mój temat.

[b]Była pani wcześniej ostrzegana przez władze partii? Czy powiedziano pani, co im się nie podoba? [/b]

To przedziwna sprawa z tymi ostrzeżeniami, bo pamiętam oświadczenie Mariusza Błaszczaka, sugestie o jakichś napomnieniach. Jedyną osobą, która rozmawiała ze mną na ten temat, był Marek Kuchciński. Powiedział, że dzwoni z własnej inicjatywy zaniepokojony szumem wokół wywiadów. Rozmowa była krótka i dość sympatyczna. Żadnego innego telefonu pt. "Joanna, uspokój się" nie było.

[b]Nikt nie powiedział, że nie podoba mu się konkretnie to i to? [/b]

Nie.

[b]Komitet polityczny jednomyślnie podjął decyzję o pani wyrzuceniu. [/b]

Gdybym ja była na miejscu Zbyszka Ziobry, to przynajmniej wstrzymałabym się od głosu. Rzuciłam Ziobrze rękawicę – miałam być jego głównym ewentualnym konkurentem w wyborach na prezesa partii. Kiedyś, w przyszłości, bo żeby było jasne – ja nie podważałam przywództwa Jarosława Kaczyńskiego. Powiedziałam jedynie to, co każdemu politykowi wolno powiedzieć: że kiedyś będzie miał ambicję zostania szefem ugrupowania, którego jest członkiem. Więc gdybym ja była na miejscu Zbigniewa Ziobry, to honor nakazywałby mi przynajmniej wstrzymanie się od głosu, bo sprawa dotyczyła wyrzucenia z partii osoby, która właśnie postanowiła zostać jego głównym konkurentem do fotela szefa partii.

[b]Pozostali członkowie komitetu też zagłosowali przeciw pani. Czyli zalazła im pani za skórę? Chyba że wszyscy są lizusami wobec szefa partii. [/b]

To bez znaczenia. Komitet polityczny podjął taką decyzję i jeżeli pan mnie pyta, czy ja rozumiem jej motywy, to odpowiadam, że nie rozumiem. Bo jeżeli Zbigniewowi Ziobrze wolno było krytykować mnie i kampanię prezydencką – moim zdaniem dobrze ocenianą – wolno było też krytykować ją Jackowi Kurskiemu; co więcej, wolno Kurskiemu już w czasie kampanii samorządowej mówić, że PiS nie ma szansy wygrać; to rozumiem, że w demokratycznej strukturze istnieje sytuacja, w której osoba atakowana ma prawo się bronić. Ale okazało się, że Ziobro mógł mnie atakować, Kurski mógł w kampanii samorządowej występować z twardym stwierdzeniem, że PiS nie ma szansy wygrać, a mnie nie wolno było powiedzieć: "nie, Jacku, mylisz się, PiS może wygrywać wybory". Nie wiem, co Ziobro i Kurski robili w czwartek i w piątek, czyli wtedy, gdy byłam wyrzucana. Bo ja w czwartek byłam w Kraśniku, a w piątek jechałam do Puław. Pracowałam w kampanii samorządowej.

[b]Zarzut jest taki, że pani swoimi wypowiedziami szkodziła kampanii samorządowej. [/b]

Jeżeli wypowiedzi o tym, że PiS ma szanse wygrywać wybory są szkodliwe – to co powiedzieć o słowach Kurskiego, który mówi, że PiS nie ma szansy wygrać wyborów? To chyba powinien rozstrzygnąć komitet polityczny. Kurski powiedział tygodnikowi "Wprost", że PiS ma przyklejoną gębę – z czym akurat się zgadzam – i że nie mamy szans na wygraną, chyba że pokocha nas Kuba Wojewódzki. I powiedziałam: "Jacku drogi, jesteś w błędzie. PiS ma szansę wygrać. W przeciwieństwie do ciebie wiem, jak odkleić tę gębę. Proponuję wrócić do retoryki z kampanii prezydenckiej, czyli czasu, gdy rosło poparcie dla Jarosława Kaczyńskiego, kiedy rósł poziom zaufania do niego, kiedy byliśmy bardzo poważnym kłopotem dla PO, wtedy, gdy odzyskiwaliśmy zdolność koalicyjną. Popatrz Jacku, jak jest teraz i wyciągnij z tego wnioski".

[b]Wróciłaby pani do PiS? [/b]

Nie. Jeżeli w piątek komitet polityczny, czyli najwyższa władza partii, zdecydowała o wyrzuceniu mnie, to uważam ten rozdział za zamknięty.

[b]A gdyby zadzwonił pani wieloletni znajomy, czyli Jarosław Kaczyński? [/b]

Nie. Znam Jarosława Kaczyńskiego od bardzo dawna. Ponad 20 lat. Zawsze go lubiłam. Lubiłam z nim rozmawiać, lubiłam jego poczucie humoru. I tu nic się nie zmieniło. Gdyby on, jako człowiek, a nie szef partii, której byłam członkiem, zadzwonił do mnie i powiedział: "Joaśka, przyjdź, pogadamy", to oczywiście bardzo chętnie. Ale bardzo wyraźnie rozdzielam życie publiczne, polityczne od życia prywatnego. Dla mnie bycie w partii Kaczyńskiego to historia, która zakończyła się w piątek. Natomiast znam Jarosława tak długo i dobrze, że nie przekreślam go jako człowieka. Ale to już jest sfera życia prywatnego.

[b]PiS zamienia się w sektę? [/b]

Po wyrzuceniu mnie i Eli PiS staje się monolitem. Dzisiaj w Polsce partia ma szansę wygrywać wybory, gdy ma szerokie spektrum poparcia i umie otworzyć się na centrum. Czyli to, co udało nam się zrobić w czasie kampanii prezydenckiej. Wyrzucając nas z PiS, Jarosław obciął skrzydła. Partię wielowymiarową ograniczył do jednego wymiaru. Odciął się od centrum, a dzisiaj tam wygrywa się wybory.

[b]Marek Migalski pisze, że PiS staje się nową LPR. [/b]

Widzę to inaczej. W polskiej polityce najbardziej martwi mnie wielkie nasycenie emocjami. To jest na rękę obu głównym partiom. Z punktu widzenia PiS wygląda to tak, że jest tam wielka chęć ich rozbudzania i polaryzowania opinii publicznej. Toczy się walka o rząd dusz. To powoduje, że PiS sam wpędza się do narożnika. Jednocześnie jest PO, która też jest zainteresowana podtrzymywaniem tych wielkich emocji. Dzięki temu ma do czynienia z niesolidną opozycją, z którą nie musi się liczyć. Obu partiom zależy na trwaniu w tym żelaznym uścisku emocji.

[b]Pani nie odpowiada ta sytuacja? [/b]

Nie odpowiada. Myślę, że dlatego zostałam wyrzucona z PiS. Kaczyński mentalnie rozstał się ze mną w momencie, gdy odmówiłam bycia wiceprezesem partii. Wtedy powiedziałam, że nie odpowiada mi ten rodzaj polityki.

[b]I do tego doszła wewnątrzpartyjna rywalizacja? [/b]

Tak. Wypchnął mnie Zbigniew Ziobro. Myślę, że to było tak: przez bardzo długi czas to on był jedyną alternatywą dla Jarosława. Raz był namaszczany, innym razem dostawał po głowie, ale nie pojawiał się nikt inny jako następca. Grupa centrowa, reformatorska – do której mogę siebie zaliczyć – była częścią PiS, ale nie dominantą. Nagle wybory prezydenckie zmieniły układ sił. Okazało się, że może być konkurencja, inna oferta, z którą Ziobro musi się liczyć. Lub ją wypchnąć. Osobiste ambicje Ziobry odegrały decydującą rolę w tej sytuacji. Gdyby na to spojrzeć bez emocji, to proszę powiedzieć, co jest dziwnego w tym, że ktoś, kto był ministrem w rządzie Kaczyńskiego, był szefem jego kampanii, był poważnie traktowany jako potencjalny kandydat na prezydenta Warszawy, miał propozycję zostania wiceprezesem partii, że ta osoba mówi, że kiedyś będzie chciała zawalczyć o przywództwo w partii?

[b]Ale to nie Ziobro, lecz Kaczyński mówił, że wasza centrowa oferta jest nieskuteczną podróbką Platformy. [/b]

Nasza oferta doprowadziła do 36 proc. w pierwszej turze wyborów prezydenckich i 47 proc. w drugiej. Dała Kaczyńskiemu znaczny wzrost w sondażach, przewagę zaufania nad nieufnością. Efekty kontrpropozycji Ziobry widzimy dziś gołym okiem. Pis zatoczył koło i wrócił do poparcia sprzed kampanii. Mnie z Kaczyńskim poróżnił spór merytoryczny. A wszystko to przyspieszył Ziobro, który widział tu spór personalny między nim a mną.

[b]Co dalej z panią, Elżbietą Jakubiak i innym osobami, które solidaryzują się z wami? [/b]

Nic nie musimy robić szybko, jest trochę czasu do wyborów parlamentarnych. Najważniejsze jest dla mnie to, abym została usłyszana. Kłopot polega na tym, że PO i PiS są zainteresowane utrzymaniem emocjonalnego sporu między sobą, co paraliżuje scenę polityczną. Chciałabym się wbić między nie klinem.

[b]Czy tym klinem będzie nowa partia? [/b]

Dzisiaj nie jestem w stanie zdefiniować narzędzi, które będą w moim zasięgu. Poza tym wspierałam tysiące kandydatów PiS w wyborach samorządowych. Obiecałyśmy to robić dalej w naszym oświadczeniu z piątku. Więc nie będę mówiła o tym w czasie kampanii samorządowej. Priorytetem dla mnie teraz jest wykrzyczeć jak najgłośniej, że Polacy nie chcą tego emocjonalnego sporu między oboma partiami. Przez to nie możemy się skupić na rzeczach najważniejszych – budżecie, polityce energetycznej, rzetelnym wyjaśnieniu katastrofy smoleńskiej itd. Nie możemy, bo cały czas trwa dygot, teatr pozorów.

[b]Wykrzyczy to pani teraz, gdy wasze wyrzucenie jest sensacją medialną. Ale co dalej? [/b]

Bardzo wielu parlamentarzystów ze wszystkich partii podziela mój pogląd. Nie jestem odosobniona.

[b]Powiedzą więc pani parę miłych słów, ale nic za tym nie pójdzie. [/b]

Zobaczymy. Będę bardzo szczęśliwa, nawet jeśli uda mi się tylko zmienić nastrój w parlamencie.

[b]W oświadczeniu napisałyście panie o centroprawicy. To było o nowej partii? [/b]

Nie odpowiem teraz na to pytanie. Ale dzisiaj PiS nie jest opozycją, która może zagrozić obecnemu rządowi, ani nie jest w stanie go skutecznie kontrolować. Usuwając Jakubiak i mnie, jeszcze bardziej zamyka się na marginesie. Widać wyraźnie, że potrzebna jest realna opozycja.

[b]Ci, co zostają w PiS, drwią z was, że skończycie tak jak Jurek, Piskorski, Palikot. Bez struktur i pieniędzy. [/b]

Za wcześnie na te drwiny. Będziemy rozważać, jakie instrumenty są dla nas dostępne.

[b]Ilu polityków pójdzie za wami? [/b]

Bardzo wiele osób zgadza się z tym, co mówię. Też wolą politykę merytoryczną i spokojniejszą retorykę…

[b]Pytam o dane łatwiejsze do zweryfikowania. Ile osób zadeklarowało swoje poparcie? [/b]

Nie chcę tego przesądzać dobę po wyrzuceniu mnie z partii. Sama jestem tego ciekawa. Jednak bardzo mocno mnie zaskoczyło, jak wiele osób pisało esemesy lub dzwoniło z wyrazami poparcia. To szło w setki.

[b]Cały czas krytycznie mówi pani o rządzie Donalda Tuska. Czyli nie chce pani "przytulić się" do PO? [/b]

Nie mam dziś zamiaru przechodzić do innego klubu poselskiego. Natomiast uważam, że ten rząd popełnia bardzo wiele błędów. Widzę to np. w swojej komisji sejmowej, czyli Polityki Społecznej. To jest rząd, któremu nie ufa ponad 50 proc. Polaków. To nie jest dobry rząd, ale taki, który ma całkowity komfort sprawowania władzy, bo nie ma opozycji.

[b]Przyłączą się więc panie do PSL? Ludowcy sugerują, że trwają takie rozmowy. [/b]

Cieszą mnie wszystkie ciepłe słowa pod naszym adresem. Nie ukrywam, że bardzo lubię się ze Staszkiem Żelichowskim (szefem Klubu Parlamentarnego PSL – red.), który często na sejmowym korytarzu mówił "Joaśka, chodź do nas"…

[b]Podobno mają dla pani pierwsze miejsce na liście w okręgu łódzkim. [/b]

Słyszałam o różnych miejscach. Ale na poważnie – nigdy z Żelichowskim nie wyszliśmy poza konwencję żartu.

[b]Czy to, co łączy waszą grupę, to jedynie poczucie marginalizacji i krzywdy w PiS, czy coś więcej? [/b]

Zaprosiłam Jakubiak do pracy w kampanii prezydenckiej. Razem pracowałyśmy, razem wypracowałyśmy model polityki, w którym obie bardzo dobrze się czujemy. Obie uważamy, że to jest skuteczny model prowadzenia polityki.

[b]Nadal nie wiem, czy panią, Jakubiak, Pawła Poncyljusza łączy coś więcej niż tylko fakt "prześladowań" w PiS. [/b]

Tak. Łączy nas przeświadczenie, że dzisiejsza polityka powinna być twarda w żądaniach i roztropna w słowach.

[b]Pani cały czas mówi o taktyce. Ale czy macie wspólne poglądy? Was nazwano liberałami, choć de facto nie macie liberalnych poglądów. [/b]

Nas łączy jeszcze to, że wszyscy byliśmy ministrami w rządzie Kaczyńskiego.

[b]Janusz Kaczmarek też nim był. [/b]

Bez żartów. Dzięki temu wiemy, że opozycja nie może snuć luźnych wizji świetlanej przyszłości. Wiemy, co oznacza zderzenie się z rzeczywistością. Łączy nas doświadczenie i większa racjonalność myślenia.

[b]Ziobro też był ministrem. [/b]

I to chyba jedyna rzecz, która nas z nim dzisiaj łączy.

[ramka]Joanna Kluzik-Rostkowska pracowała jako dziennikarka m.in. "Tygodnika Solidarność", kierowanego przez Jarosława Kaczyńskiego. W 2004 r. wstąpiła do Prawa i Sprawiedliwości, była ministrem pracy w rządzie tej partii. Podczas ostatnich wyborów prezydenckich kierowała sztabem Jarosława Kaczyńskiego. W piątek decyzją Komitetu Politycznego PiS została wraz z Elżbietą Jakubowską wykluczona z partii.[/ramka]

[b]Co pani poczuła, gdy dowiedziała się pani o wyrzuceniu z PiS? [/b]

Zrozumiałam, że muszę zawrócić z drogi z Warszawy do Puław. Jechałam na spotkanie z wyborcami. Pierwsze uczucie to była myśl, jak sobie poradzi PiS w Puławach, bo przecież czekali na mnie. Wszystko było przygotowane. A potem pomyślałam o wszystkich innych osobach, którym udzieliłam poparcia, zrobiłam np. z nimi zdjęcia, dałam swój podpis na ulotkach itd.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!