[i]Jerzy Haszczyński z Tunisu[/i]
Do niedawna legitymacja Zgromadzenia Demokratyczno-Kon- stytucyjnego (RCD) była podstawą kariery w Tunezji. Teraz pali w kieszeni każdego prominentnego członka partii obalonego pod koniec zeszłego tygodnia dyktatora Zin el Abidin Ben Alego.
Na specjalnym posiedzeniu zebrał się wczoraj tymczasowy rząd, w którego skład wchodzili ministrowie z RCD oraz partii opozycyjnych i związków zawodowych. Chwilę wcześniej wszyscy ministrowie z wszechwładnego do niedawna ugrupowania, a było ich jeszcze ośmiu, opuścili jej szeregi, licząc na to, że będą mogli pozostać w rządzie.
To wszystko może jednak nie wystarczyć. Wczoraj w centrum Tunisu znowu pojawiły się tysiące protestujących. Część z nich toczyła walki z policją pod budynkiem, w którym zebrał się gabinet. Policja oddała strzały ostrzegawcze nad tłumem kłębiącym się pod siedzibą RCD, której komitet centralny wraz z rzuceniem legitymacji przez ministrów, przestał istnieć.
Demonstranci od kilku dni domagają się całkowitego odsunięcia od władzy ludzi byłego prezydenta Bena Alego. Chcą totalnej deBenAlizacji. A nawet zakazu działalności tej partii, która liczyła ponad dwa miliony członków w dziesięciomilionowym kraju.