Bluzeczka polo
To ona zajmowała się organizacją spraw domowych. W latach 80. miała czerwonego, przeżartego rdzą małego fiata. Załatwiała nim domowe sprawy, ale woziła też męża, który prowadził działalność opozycyjną.
Maria dbała też o wygląd prezydenta. Lech Kaczyński był znany z tego, że nie zwracał zupełnie uwagi na to, czy ma skarpetki do pary, czy buty są zasznurowane. Stąd troskliwość prezydentowej o równo ułożone klapy marynarki, zapięte guziki itp., którą rejestrowały telewizyjne kamery. Przejawem troski była też słynna plastikowa torba, którą zaniosła mężowi do samolotu, gdy leciał w jedną z pierwszych podróży, do USA. Dziennikarze i satyrycy obśmiali tę reklamówkę, np. Szymon Majewski w swym programie. W odpowiedzi prezydentowa przesłała prześmiewcy, by nie miał wątpliwości, co dała mężowi, torebkę z kanapkami. W ostatnim udzielonym wywiadzie (dla „Wprost") tłumaczyła, o co wtedy chodziło: – Był po infekcji, w ostatniej chwili kupiłam mu więc bluzeczkę polo. Żeby nie zmarzł.
„Muszka"
– Wychowywała nas tak, abyśmy byli z bratem samodzielni – wspominała w „Gazecie Wyborczej" matkę. – Mieliśmy obowiązki: nauka, ćwiczenia na pianinie, sprzątanie po sobie. Mama dawała punkty, które otwierały drogę do różnych przyjemności.
Maria, która podobnie jak jej brat, była wątłym dzieckiem, miała wrodzoną wadę serca. Kiedyś wyjechali na długie wakacje do Rabki, uzdrowiska dla dzieci. Tam pani Lidia Mackiewicz zadecydowała, że zostają na stałe.
W szkole Marię Kaczyńską nazywano Muszką. Była cicha, drobna, ale ruchliwa i bardzo dobrze się uczyła.
Choć chciała być lekarką, wybrała... transport morski. – Wydawało mi się, że jak skończę te studia, to będę podróżować – wyjaśniała kiedyś. I to marzenie spełniło się wiele lat później, gdy została najpierw żoną prezydenta stolicy, a potem pierwszą damą.