Stolica zawsze przyciągała politycznych przywódców. W tym roku będzie podobnie. Premier Donald Tusk, prezes PiS Jarosław Kaczyński, popularny polityk lewicy Ryszard Kalisz, szef Klubu PJN Paweł Poncyljusz, Janusz Palikot – wszyscy ci politycy będą 9 października zabiegać o głosy warszawiaków. Jedynie PSL wystawiło tu dawną gwiazdę sportu Władysława Kozakiewicza. – Liderzy Platformy Obywatelskiej i PiS kandydują w stolicy, by wprowadzić na swoich plecach jak najwięcej osób do Sejmu – mówi politolog dr Bartłomiej Biskup z Uniwersytetu Warszawskiego. – Z kolei partiom, które nie mają rozbudowanych struktur, najłatwiej zorganizować kampanię w Warszawie. Dlatego Ruch Palikota czy PJN tu wystawiają liderów. Poza tym, jeśli gdzieś mają zdobyć mandat, to właśnie w stolicy, gdzie jest ich aż 20 do podziału.

Z tego schematu wyłamali się tylko szef SLD Grzegorz Napieralski i prezes PSL Waldemar Pawlak. Lider ludowców tradycyjnie powalczy o mandat w Płocku, a Sojuszu – w Szczecinie. Zmierzy się tam z Bartoszem Arłukowiczem, dawną gwiazdą lewicy, dziś w PO. – Napieralski nie zaryzykował spektakularnej porażki z Tuskiem i Kaczyńskim – uważa Biskup.

 

Również w innych miastach zapowiadają się ciekawe pojedynki, np. o głosy gdańszczan będą walczyli prezydenccy ministrowie: Sławomir Nowak (PO) z Kancelarii Bronisława Komorowskiego i Anna Fotyga (PiS), była szefowa Kancelarii Lecha Kaczyńskiego.

– Znane nazwiska na listach gwarantują wyższą temperaturę sporów, a więc przyciągają wyborców – mówi dr Anna Materska-Sosnowska z UW.